Po przejÄ™ciu dowództwa mjr „SkaÅ‚a" zdecydowaÅ‚ 6 października przerzucić oddziaÅ‚ w Miechowskie, w rejon postoju Batalionu Szturmowego i sztabu 106. dywizji AK. Pokonanie liczÄ…cej 25 km trasy daÅ‚o siÄ™ wszystkim we znaki, jak nigdy dotÄ…d. PrzyczynÄ… tego nie byÅ‚ dystans, lecz niepogoda i sÅ‚ynne miechowskie bezdroża. Nogi momentami po kolana grzÄ™znÄ… w ciężkim ile, a wyciÄ…ganie butów z bÅ‚ota kosztowaÅ‚o wiÄ™cej wysiÅ‚ku niż pokonanie dalszych 20 km drogi. U celu w DziewiÄ™cioÅ‚ach bractwo legÅ‚o bez życia.
Ducha i humor podtrzymywaÅ‚ najbardziej zmÄ™czony, ale i ambitny, liczÄ…cy 35 lat „Muniu" (Zygmunt Nikiel). SzczupÅ‚y, o ascetycznym wyglÄ…dzie magister filologii byÅ‚ dÅ‚ugoletnim czÅ‚onkiem ZwiÄ…zku Odwetu, a później Kedywu i gÅ‚ównym, magazynierem trefnego ich dobytku. Inteligentny i elokwentny cieszyÅ‚ siÄ™ ogólnym mirem wÅ›ród znacznie mÅ‚odszych kolegów. Zawsze umiaÅ‚ przeÅ‚amać nie tylko swoje zmÄ™czenie, ale krzepić jeszcze innych. Nazywano go „najstarszym strzelcem", kpiÄ…c iw ten sposób z dowództwa, które dopiero w 1944 r. awansowaÅ‚o „Munia" do stopnia starszego strzelca.
Z okolic Ojcowa-Owczar baon przywiódÅ‚ ze sobÄ… kilku nowo przyjÄ™tych partyzantów: „Tarzana" (NN), „JastrzÄ™bia III" (NN) ,„SarnÄ™" (NN), pochodzÄ…cych z ZagÅ‚Ä™bia DÄ…browskiego oraz kapelana ks. „PyrkÄ™" (Ludwik Mucha). OkazaÅ‚ siÄ™ on czÅ‚owiekiem skromnym i wielkiego serca, duchownym z powoÅ‚ania. Nie grzeszyÅ‚ wprawdzie odwagÄ… i truchlaÅ‚ na widok Niemców, ale nie chwaliÅ‚ siÄ™ też tym, że byÅ‚ jednym z najstarszych partyzantów II wojny Å›wiatowej. NależaÅ‚ bowiem do sÅ‚awnego oddziaÅ‚u mjra „Hubala" (Henryk DobrzaÅ„ski), który nie zÅ‚ożyÅ‚ we wrzeÅ›niu 1939 r. broni, lecz kontynuowaÅ‚ bohaterskÄ… walkÄ™ aż do maja 1940 r.
W dniu 2 października 1944 r. dokonaÅ‚a siÄ™ jeszcze jedna tragedia narodowa. Po dwóch miesiÄ…cach najtragiczniejszej w historii Polski walki skapitulowaÅ‚a Warszawa. W gruzach skrwawionego miasta legÅ‚a też okreÅ›lona orientacja polityczna i dÅ‚ugoletnia koncepcja konspiracji, której ostatecznym celem byÅ‚o ogólnonarodowe powstanie.
Armia Krajowa znalazÅ‚a siÄ™ w impasie. Co dalej? - zastanawiaÅ‚y siÄ™ sztaby, dowództwa oddziaÅ‚ów, poszczególni oficerowie i żoÅ‚nierze. Czy bić siÄ™ z wrogiem tylko w imiÄ™ zemsty, za doznane krzywdy? Czy oszczÄ™dzać i zachować ludzi do powojennej pracy? A może stosować lepiej politykÄ™ nieangażowania siÄ™ i czekania, aż inni wywalczÄ… wolność i niepodlegÅ‚ość?
Å»ycie baonu w DziewiÄ™cioÅ‚ach koncentrowaÅ‚o siÄ™ gÅ‚ównie na szkoleniu. Mjr „SkaÅ‚a" doszedÅ‚ bowiem do sÅ‚usznego wniosku, że najwyższy czas dać ludziom możność ukoÅ„czenia kursu podchorążych lub szkoÅ‚y podoficerskiej. WykÅ‚ady wiÄ™c, ćwiczenia i żoÅ‚nierska piosenka wypeÅ‚niaÅ‚y jesienne już dni.
Tu w pobliskich lasach spotkaÅ‚em po raz pierwszy od angielskich czasów swego kolegÄ™ cichociemnego kpt. Antoniego Iglewskiego, dowódcÄ™ Batalionu Szturmowego wchodzÄ…cego w skÅ‚ad 106. dywizji AK.
WÅ‚aÅ›ciciel obejÅ›cia w DziewiÄ™cioÅ‚ach, u którego kwaterowaÅ‚a 2. kompania »BÅ‚yskawicy« byÅ‚ czÅ‚owiekiem uczynnym, ale i po chÅ‚opsku chytrym.
- Kapitanie! - nagabywaÅ‚ mnie - tak sobie umyÅ›liÅ‚em, że jeszcze by mi siÄ™ stodóÅ‚ka przydaÅ‚a.
- Ależ oczywiście! Rolnik bez stodoły to nawet nie wypada.
- Ano wÅ‚aÅ›nie! Tylko nie mam z czego wybudować. Jakby tak pan daÅ‚ kartkÄ™ do dworu w Dziemierzycach, to na pewno daliby kilka kubików drzewa. NapisaÅ‚em.
- No i jak? Będzie stodoła? - zapytałem po kilku dniach.
- DziÄ™kujÄ™! Nie odmówili, ale bÄ™dÄ™ budowaÅ‚ jÄ… dopiero po wojnie.
ZbliżaÅ‚a siÄ™ już zima. Konieczność zaopatrzenia ludzi w ciepÅ‚Ä… odzież,, bieliznÄ™ i koce staÅ‚a siÄ™ piekÄ…cym problemem. NajwiÄ™ksze możliwoÅ›ci w tym wzglÄ™dzie istniaÅ‚y w Krakowie. Trzeba byÅ‚o na nowo wrócić do wypróbowanego dawniej systemu wykupywania i wykradania potrzebnych sortów z niemieckich magazynów mundurowych, gÅ‚ównie z tych przy ulicy Bosackiej. Do odnowienia starych kontaktów, zorganizowania nowych komórek oraz podjÄ™cia przerwanej czasowo bojowej dziaÅ‚alnoÅ›ci Kedywu zostaÅ‚ wydelegowany do Krakowa por. „Spokojny".
Odpowiedzialne, wymagajÄ…ce dużo inwencji zadanie przerzutu materiaÅ‚ów do batalionu powierzono podoficerowi mundurowemu 2. kompanii plut. „WÄ…sikowi" (Julian Littner) i „Wilkowi IV" (Józef Å?ukasik), którzy zaÅ‚ożyli bazÄ™ wypadowÄ… w Maszycach koÅ‚o. Ojcowa. Wkrótce okazaÅ‚o siÄ™, że wybór byÅ‚ wyjÄ…tkowo trafny. Obaj cwani i obrotni zdziaÅ‚ali wiÄ™cej, niż siÄ™ spodziewano.
Nie pomijano też i innych okazji. NiezbÄ™dnych na zakupy Å›rodków, a także skóry na buty miaÅ‚ dostarczyć miÄ™dzy innymi bÄ™dÄ…cy pod niemieckim zarzÄ…dem i produkujÄ…cy wyÅ‚Ä…cznie dla Wehrmachtu mÅ‚yn w Waganowicach, przy szosie SÅ‚omniki - Proszowice. WstÄ™pne rozpoznanie obiektu przeprowadziÅ‚ „ZawaÅ‚a". On też zostaÅ‚ wyznaczony na dowódcÄ™ podjÄ™tej w koÅ„cu października 1944 r. akcji.
Wieczorem z m. p. baonu w GÅ‚uchowie wyruszyÅ‚o 22 partyzantów, których jako przewodnik poprowadziÅ‚ znajÄ…cy dobrze okolicÄ™ „Zielony" (Marian StróżyÅ„ski-Reniak).
Kilkaset metrów przed celem „ZawaÅ‚a" zatrzymaÅ‚ oddziaÅ‚ i 6 wozów. Najpierw trzeba byÅ‚o siÄ™ ubezpieczyć. GÅ‚ówne zagrożenie stanowili wÅ‚asowcy kwaterujÄ…cy w Czechowie, zaledwie 400 m od mÅ‚yna. PoszÅ‚y tam dwa patrole z 2. kompanii »BÅ‚yskawica«, „Rybka" plus 3 ludzi z peemami oraz „Puchacz" plus 3 ludzi z elkaemem - majÄ…c dodatkowe zadanie kontrolowania szosy od strony SÅ‚omnik.
Trzeci patrol „Åšruby" plus 3 ludzi z »Huraganu«, uzbrojony w polski erkaem, zajÄ…Å‚ stanowiska przy szosie prowadzÄ…cej do Proszowic. GÅ‚ówna grupa uderzeniowa w skÅ‚adzie: „ZawaÅ‚a" plus 8 ludzi i „Zielony" przystÄ…piÅ‚a do bezpoÅ›redniej akcji. Sterroryzowano wartownika i przeciÄ™to druty telefoniczne. „ZawaÅ‚a" i „Serduszko" wyciÄ…gnÄ™li z mieszkania kierownika volksdeutscha i przywiedli go na wartowniÄ™; ulokowano ich, jak i innych spotkanych pod strażą w jednym pomieszczeniu.
ÅšciÄ…gniÄ™te wozy wjechaÅ‚y na podwórze. W opanowanym mÅ‚ynie zaczęła siÄ™ teraz ciężka praca. Partyzanci zdejmowali pasy napÄ™dowe, wynosili kaszÄ™, grysik i mÄ…kÄ™. ZaÅ‚adowano 4 wozy skórÄ… i 2 wozy żywnoÅ›ciÄ….
- Nareszcie koniec! - odetchnÄ™li z ulgÄ… po póÅ‚toragodzinnej mordÄ™dze. „ZawaÅ‚a" Å›ciÄ…gnÄ…Å‚ ubezpieczenie, przeliczyÅ‚ ludzi i oddziaÅ‚ uformowaÅ‚ siÄ™ do odjazdu.
- A co z tym zrobimy? - odezwaÅ‚ siÄ™ „Zielony" wskazujÄ…c na dwa garażujÄ…ce motocykle.
„ZawaÅ‚a" chÄ™tnie kazaÅ‚by je zabrać, ale wozy byÅ‚y już niemiÅ‚osiernie przeÅ‚adowane. KazaÅ‚ je wiÄ™c zniszczyć. Nad ranem oddziaÅ‚ wróciÅ‚ bez przeszkód do GÅ‚uchowa.
Zaduszki 1944 r. byÅ‚y dla Samodzielnego Batalionu Partyzanckiego »SkaÅ‚a« Å›wiÄ™tem wyjÄ…tkowo smutnym. Pamięć polegÅ‚ych uczczono po żoÅ‚niersku. Wieczorem, do uformowanych w czworobok kompanii przemówiÅ‚ kpt. „Koral". Przy blaskach pochodni odbyÅ‚ siÄ™ apel. WywoÅ‚ywano kolejno pseudonimy.
_ PolegÅ‚ na polu chwaÅ‚y - odpowiadaÅ‚ chórem batalion. Przed oczyma
zebranych zjawiÅ‚y siÄ™ znane, dziarskie, do niedawna peÅ‚ne życia postacie tych, którzy padli w walce pod Tymbarkiem, Sadkami, w lasach ZÅ‚otego Potoku, znaczÄ…c krzyżami polskÄ… drogÄ™ do wolnoÅ›ci. Honorowa salwa na ich cześć zakoÅ„czyÅ‚a wzruszajÄ…cÄ… uroczystość. Zaduszki te, jak zresztÄ… każde, nasuwaÅ‚y przykre refleksje. Ilu z nas pochÅ‚onie jeszcze wojna? - zastanawiaÅ‚ siÄ™ każdy dumajÄ…c nad kruchoÅ›ciÄ… ziemskiego życia i brutalnymi prawami okupacji. Odpowiedź, i to nad wyraz tragicznÄ…, przyniosÅ‚y już najbliższe dni.
Batalion kwaterowaÅ‚ w przestronnej stodole majÄ…tku Bolowiec. W dniu 2 listopada 1944 r. 8 żoÅ‚nierzy zgÅ‚osiÅ‚o proÅ›bÄ™ o urlop. OdbierajÄ…c pod nieobecność mjr „SkaÅ‚y" raport, wyraziÅ‚em na to zgodÄ™, kierujÄ…c siÄ™ postanowieniem dowództwa o częściowej demobilizacji batalionu na okres zimowy. Ze wzglÄ™dów bezpieczeÅ„stwa nakazaÅ‚em jednak sierż. „Gradowi" (NN), by wypuszczaÅ‚ ich parami co dwie godziny, bez broni i w cywilu.
Sierż. „Grad" wykonaÅ‚ rozkaz Å›ciÅ›le, ale takie zarzÄ…dzenie nie byÅ‚o w smak urlopowiczom.
- Spotkamy siÄ™ w ostatniej chaÅ‚upie za wsiÄ… i dalej pójdziemy grupÄ… - uradzili chytrze, ale i z mÅ‚odzieÅ„czÄ… nierozwagÄ….
Wczesnym wieczorem dnia 4 listopada 1944 r. dotarÅ‚a do batalionu wiadomość o zastrzeleniu przez Niemców koÅ‚o wsi Pieczonogi kilku nieznanych ludzi. WysÅ‚aÅ‚em natychmiast w teren silny patrol. Przeprowadzone rozpoznanie potwierdziÅ‚o niestety fakt, że zabitymi byli dopiero co zwolnieni z batalionu partyzanci.
OkazaÅ‚o siÄ™, że mimo przestróg szli razem. Perspektywa rodzinnego domu, czystej poÅ›cieli i maminego jadÅ‚a wyzwalaÅ‚a dobry humor. ZresztÄ… dbaÅ‚ o to „Alf" pierwszy dowcipniÅ› i obiecujÄ…cy wierszokleta z kompanii »BÅ‚yskawica«. Obecność w grupie Å‚adnej, 17-letniej sanitariuszki „FioÅ‚ek" miaÅ‚a też niemaÅ‚e znaczenie. ByÅ‚o wesoÅ‚o.
O godzinie 11.30 na drodze koÅ‚o miejscowoÅ›ci Pieczonogi pojawiÅ‚a siÄ™ jadÄ…ca z przeciwka bryczka z Niemcami. Z ich krzykliwego zachowania wynikaÅ‚o, że byli podchmieleni. Gdy jadÄ…cy i maszerujÄ…cy, zrównali siÄ™ ze sobÄ…, kilku Niemców poderwaÅ‚o siÄ™ nagle z siedzenia i bez żadnego ostrzeżenia zaczÄ™li strzelać ż peemów.
Ci, którzy nie padli, poczÄ™li uciekać w odkryte pole. Nie uszli jednak daleko. Osiem mÅ‚odych ciaÅ‚ legÅ‚o na drodze lub tuż koÅ‚o niej. Zadowoleni ze swego dzieÅ‚a barbarzyÅ„cy pojechali dalej, przykazujÄ…c miejscowym chÅ‚opom, by natychmiast zakopali zabitych. ZginÄ™li wówczas: „Alf" (Zygmunt Zdebski z Å?apanowa), „Bystry" (MieczysÅ‚aw Czopek z Å?apanowa), „FioÅ‚ek" (Klementyna Zienkiewicz z Zabierzowa), „Kanarek" (NN z Tenczynka), „Monika" (Kazimierz Ludyga z NiepoÅ‚omic), „Monte" (WÅ‚adysÅ‚aw Czajka z Å?apanowa, b. wiÄ™zieÅ„ Montelupich), „Skowronek" (Jerzy Wójcik z Krakowa), „Szpak" (Kazimierz LeżaÅ„ski, mÅ‚odszy brat „Wrony" i „Wilka III" z Krakowa).
Bestialski mord wywoÅ‚aÅ‚ w batalionie zrozumiaÅ‚e poruszenie. Partyzanci paÅ‚ali żądzÄ… natychmiastowego odwetu. Ogólne wzburzenie uspokoiÅ‚ nieco mjr „SkaÅ‚a" rozsÄ…dnÄ… perswazjÄ…, że kontrakcjÄ™ musi poprzedzić wnikliwe rozpoznanie. NastÄ™pnego dnia dokonano ekshumacji zwÅ‚ok i pochowano za bitych po chrzeÅ›cijaÅ„sku, w trumnach.
Odpowiedzialnego za mord nietrudno było ustalić.
- To ten „Lucyper, Tojman z Dalewic - stwierdzili bezspornie wszyscy okoliczni chÅ‚opi.
- Tak nazywano powszechnie kapitana żandarmerii Baumgartena, kata tych okolic, wyjÄ…tkowo zaciÄ™tego polakożercÄ™ i sadystÄ™. PrzebywajÄ…cemu goÅ›cinnie na tym terenie Samodzielnemu Batalionowi partyzanckiemu »SkaÅ‚a« postać zwyrodniaÅ‚ego żandarma nie, byÅ‚a specjalnie znana. Z pewnoÅ›ciÄ… staÅ‚o siÄ™ źle, że miejscowe placówki AK nie powiadomiÅ‚y wczeÅ›niej ugrupowania o dziaÅ‚alnoÅ›ci zbira i nie zażądaÅ‚y jego likwidacji. Rejestr dotychczasowych przestÄ™pstw Baumgartena byÅ‚ niemaÅ‚y:
- pacyfikacja wsi Nasiechowice w dniu 1 lipca 1943 r. w której zamordowano 50 osób; wÅ›ród nich byÅ‚y niemowlÄ™ta i starcy;
- rozstrzelanie 28 stycznia 1944 w Å?yżkowicach 28 osób;
- wymordowanie caÅ‚ej rodziny Wilków (ojciec, matka, córka Katarzyna, synowie StanisÅ‚aw i MieczysÅ‚aw) w Wierzbnie koÅ‚o Proszowic;
- bicie i szykanowanie na każdym kroku Polaków;
- kopanie i maltretowanie ludzi przy budowie okopów;
- samowolne rekwizycje zboża, tuczników, drobiu, jaj itp. u rolników. Do tego dochodziÅ‚a Å›wieża zbrodnia pod Pieczonogami.
Baumgarten byÅ‚ komendantem żandarmerii na powiat Miechów. PrzebywaÅ‚ jednak stale w Dalewicach, gdzie znajdowaÅ‚ siÄ™ silny, niemiecki Stiitzpunkt. StÄ…d bowiem - z uwagi na centralne jego poÅ‚ożenie w terenie podlegÅ‚ym swemu wÅ‚adztwu - mógÅ‚, lepiej pilnować hitlerowskich interesów i mÅ›cić siÄ™ na znienawidzonym polskim narodzie. Fakt, że Baumgarten mógÅ‚ tak dÅ‚ugo buszować bezkarnie po opanowanym konspiracyjnie przez 106. dywizjÄ™ AK powiecie, wydawaÅ‚o siÄ™ rzeczÄ… niezrozumiaÅ‚Ä… i wprost zastanawiajÄ…cÄ…. Czyżby byÅ‚ aż tak silny albo nieuchwytny?
PierwszÄ… koncepcjÄ… odwetu byÅ‚o uderzenie peÅ‚nym batalionem i likwidacja nie tylko Baumgartena, ale caÅ‚ego Stiitzpunktu. Plan ten miaÅ‚ jednak sÅ‚abe strony. Zbrodniarz byÅ‚ podwójnie ubezpieczony. Niezależnie bowiem od liczÄ…cej 150 ludzi zaÅ‚ogi w Dalewicach i sÄ…siednim Niegardowie kwaterowaÅ‚ we dworze, w którym przezornie pozwoliÅ‚ mieszkać okoÅ‚o 20 Polakom, ryzykujÄ…cym jak on życiem w razie partyzanckiego napadu.
WstÄ™pne rozpoznanie siÅ‚ i rozkÅ‚adu pomieszczeÅ„ w Dalewicach przekazaÅ‚ „Olcha" (NN). W Gruszowie, gdzie przeniósÅ‚ siÄ™ batalion, rozpoczęły siÄ™ ćwiczenia w przybliżonych do rzeczywistoÅ›ci warunkach. ProwadziÅ‚em je przez kilka dni, bÄ™dÄ…c przewidziany na dowódcÄ™ zamierzonej akcji. Niemożność usuniÄ™cia w jakiÅ› nie rzucajÄ…cy siÄ™ w oczy sposób Polaków z dworu oraz brak zgody miejscowych organów AK na bezpoÅ›rednie - zbyt gÅ‚oÅ›ne ich zdaniem - uderzenie, zmusiÅ‚y rnjra „SkaÅ‚Ä™" do szukania innego rozwiÄ…zania.
- Musimy go dopaść poza Dalewicami - zdecydował po przeanalizowaniu sytuacji.
Na to trzeba byÅ‚o jednak czasu i odpowiedniej okazji. Przygotowanie i przeprowadzenie akcji w takim ukÅ‚adzie mjr „SkaÅ‚a" zleciÅ‚ ppor. „Marsowi". Ten, jako doÅ›wiadczony i nad wyraz skrupulatny bojowiec, zabraÅ‚ siÄ™ do roboty z wÅ‚aÅ›ciwÄ… sobie rozwagÄ….
W drugiej dekadzie listopada 1944 r. batalion melinował w Ostrowie, kwaterując w przewiewnej, o szparach na dłoń, stodole. Pogoda była pod psem, a noce już mroźne. Do spania nie wystarczały koce. Trzeba było wkopywać się w siano i to po kilku, by się ogrzać i usnąć. Nic więc dziwnego, że w tych warunkach izba chorych była przepełniona. Do tego zdarzył się jeszcze wypadek z bronią. Nie był on ani pierwszym, ani ostatnim. Angielskie bowiem steny - z uwagi na lekki, prawie bezoporowy spust - strzelały przy lada uderzeniu i nie zawsze w powietrze.
W Ostrowie przeprowadzano też parowÄ… dezynfekcjÄ™ mundurów. ByÅ‚ ku temu najwyższy czas, gdyż plaga wszawicy dotknęła prawie wszystkich, niezależnie od pÅ‚ci i szarży.