Start » Klub Historyczny » Wspomnienia » Tadeusz Piotrowski ps. "KÅ‚os"
  • Start
  • Galerie
  • KsiÄ™ga GoÅ›ci
  • Koźmice Wielkie
  • KEDYW Kraków
  • Muzeum AK
  • KH ZG ÅšZÅ» AK
  • Archiwum aktualnoÅ›ci
  • Klub Historyczny
  • KoÅ‚o Wieliczka SZÅ»-AK
  • MateriaÅ‚y historyczne
  • Zamordowani w 1940 roku Charków-KatyÅ„-Twer

  • ZginÄ™li w czasie okupacji
  • Odeszli na wiecznÄ… wartÄ™
  • Wspomnienia
  • Kontakt
  • WiadomoÅ›ci ZG ÅšZÅ»AK
Tadeusz Piotrowski ps. "Kłos" - styczeń 1993

Tadeusz Piotrowski  ps. "KÅ‚os" Zgrupowanie K.O. MyÅ›lenice

  1.        WSTĘP

  Wspomnienia opieram na pamiÄ™ci, która po tak odlegÅ‚ym czasie może nie być Å›cisÅ‚a, a niektóre zdarzenia pominiÄ™te. Przytaczam tylko fakty skonsultowane z moimi najbliższymi w tym czasie kolegami, którzy aktualnie żyjÄ…, tj. Fredkiem Grabowskim ps. "Wrzos", Edkiem Waliszewskim ps. "Wiarus", Adamem Michalikiem ps. "Piorun", Edkiem Morawskim ps. "Zielonka" i WÅ‚adkiem Milionem ps. "UÅ‚an".

Do O/P "Å»óÅ‚w" wstÄ…piÅ‚em w maju 1944r. za zgodÄ… komendanta B.Ch. Walerego  Obidowicza z terenówki w Zegartowicach, którego byÅ‚em podkomendnym.

Na wstÄ™pie zaznaczam, że jako szeregowy OddziaÅ‚u, nie znaÅ‚em w tym czasie struktury organizacyjnej K.O. MyÅ›lenice, znaÅ‚em tylko swoich  dowódców, a to Fr. Mroza ps. "Å»óÅ‚w", Jana Dala ps. "DÄ…b", Edwarda Galowicza ps. "Olsza" oraz StanisÅ‚awa Lasslera ps. "Kania", WiedziaÅ‚em również ,że dowódcÄ… K.O. byÅ‚ Wincenty HorodyÅ„ski "KoÅ›ciesza", a nastÄ™pnie major "Kleofas" /nazwiska nie znaÅ‚em/. Nie pamiÄ™tam również wszystkich pseudonimów kolegów, z którymi w tym czasie braÅ‚em udziaÅ‚ w walkach z Niemcami na terenie powiatu  myÅ›lenickiego.

Mam nadziejÄ™, że po przeczytaniu moich wspomnieÅ„, niektórzy koledzy uzupeÅ‚niÄ… je swymi i wspólnie przyczynimy siÄ™ do ocalenia pamiÄ™ci z tamtych lat. Ja opisujÄ™ wspomnienia widziane oczami szeregowego żoÅ‚nierza, partyzanta Armii Krajowej powiatu myÅ›lenickiego, wywodzÄ…cego siÄ™ z pokolenia, które wojna zastaÅ‚a w czternastym roku życia. Nie odbiegnÄ™ od tematu, jeżeli wspomnÄ™, że patriotyzm, który mieliÅ›my wpojony zawdziÄ™czamy swoim rodzicom i starszym kolegom z drużyn harcerskich w Wieliczce, a przede wszystkim Józefowi LewiÅ„skiemu, Adamowi RoÅ›kowi, Kaziowi Lorysowi i innym Komendantom Wielickiego Hufca.

Obozy w Zagórzu k. Sanoka w 1938 r. i na wileÅ„szczyźnie w 1939 r. nauczyÅ‚y nas obcowania z przyrodÄ…, samodzielnego życia, odczytywania topografii terenu i innych dyscyplin przydatnych w naszej sÅ‚użbie dla Ojczyzny.

DÅ‚ugo zastanawiaÅ‚em siÄ™ czy jest sens, a w ogóle czy jestem kompetentny, aby zainteresować kogokolwiek swoimi wywodami. DoszedÅ‚em jednak do wniosku, że należy wszystko opisać niezależnie od tego, czy bÄ™dzie to komukolwiek przydatne. To już jest inna sprawa.

W maju 1943 r. wspólnie z kolegami: Edwardem Waliszewskim, Fredkiem Grabowskim, Adamem Michalikiem, Józefem Hapkiem, Zbigniewem Lichoniewiczem, StanisÅ‚awem Siendrem postanowiliÅ›my "ulotnić siÄ™" z Wieliczki, ponieważ byliÅ›my "spaleni"/czekaÅ‚a nas wywózka do Rzeszy na roboty/.

Po krótkiej naradzie ustaliliÅ›my, że natychmiast wyruszamy "w góry" do Zegartowic koÅ‚o Szczyżyca. DotarliÅ›my tam nastÄ™pnego dnia w poÅ‚udnie.

Dobrzy znajomi u których goÅ›ciliÅ›my w czasie ÅšwiÄ…t Bożego Narodzenia na przeÅ‚omie lat 1942/43 przyjÄ™li nas serdecznie i po rodzinnemu. Byli to rodzice naszych koleżanek z "HandelSchule": Ireny Justyniak, Heleny Biel, L.WÄ™glarz i innych, które w czasie nauki mieszkaÅ‚y w Wieliczce u Waliszewskich i Grabowskich.Z tego też powodu zaproponowano nam pozostanie u nich na dÅ‚użej, a wiadomość o tym, że w Wieliczce jesteÅ›my "spaleni" przypieczÄ™towaÅ‚a ich decyzjÄ™.

Za gościnność pomagaliśmy przy sianokosach i innych pracach w gospodarstwie.

Po tygodniu zorientowaliÅ›my siÄ™, że jesteÅ›my dla naszych gospodarzy dużym obciążeniem i ustaliliÅ›my, że jeden raz w tygodniu po dwóchbÄ™dziemy chodzić do Wieliczki po pieniÄ…dze i żywność.   

Pierwszy poszedÅ‚ Adam Michalik i wróciÅ‚ nastÄ™pnego dnia. I tak przez trzy miesiÄ…ce na zmianÄ™ utrzymywaliÅ›my kontakt z rodzinami w Wieliczce.

W tym czasie poznaliÅ›my ludzi we wsi, a oni nas też poznali i polubili. Jednym z nich byÅ‚ pan Walery Obidowicz, zawodowy starszy sierżant w Wojsku Polskim, który byÅ‚ dowódcÄ… terenowego oddziaÅ‚u B.Ch. i wspóÅ‚pracowaÅ‚ z oddziaÅ‚ami Armii Krajowej na tym terenie. WieliczkÄ™ znaÅ‚ bardzo dobrze, ponieważ koÅ„czyÅ‚ tam gimnazjum w 1935r. Pan Walery Obidowicz ps. "Mrówka" zaproponowaÅ‚ nam przynależność do organizacji, co byÅ‚o dla nas marzeniem. Bez wahania wyraziliÅ›my zgodÄ™ na to.

2. RELACJA Z DZIAÅ?ALNOÅšCI MOJEJ I CZĘSCIOWO MOICH  KOLEGÓW W ODDZIAÅ?ACH PARTYZANCKICH AK W LATACH 1943-45.

       W jednÄ… z niedziel 1943 r./lipiec/ po Mszy Å›w. pan Obidowicz, jako komendant terenowego oddziaÅ‚u, przyjÄ…Å‚ od nas przysiÄ™gÄ™ i wyznaczyÅ‚ zadania.

Pierwszym podstawowym warunkiem dziaÅ‚alnoÅ›ci w oddziale byÅ‚o zachowanie konspiracji i bezwzglÄ™dnej tajemnicy wojskowej. W ciÄ…gu dnia nie wolno nam byÅ‚o poruszać siÄ™ po wsi, a w nocy byliÅ›my wyznaczani na posterunki wartownicze w rejonie Góry Jana, Gruszowa i Raciechowic.

Efektem wykonywania zadań było ujęcie ukraińskiego szpiega i doprowadzenie go do oddziału "Smiałego".

Każdorazowo po warcie lub patrolu składaliśmy meldunki o przebiegu służby.

W każdą sobotę i niedzielę odbywaliśmy na polanie pobliskiego lasu ćwiczenia z zakresu regulaminu wojskowego, taktyki wojennej w konspiracji, topografii i praktycznego obchodzenia się z bronią. Do naszej dyspozycji był c.k.m. "Maxim" z częściowo uszkodzonym podajnikiem, karabin z przerdzewiałym "pazurem" i pistolet "Vis".

W ćwiczeniach brali również udziaÅ‚ miejscowi chÅ‚opcy i w sumie byÅ‚o nas 12-tu. W czasie niepogody odbywaliÅ›my szkolenia teoretyczne w stodole u pana Walerego lub u pana Mariana Majki ps. "Józek z sadu". Tematem szkolenia, oprócz spraw wojskowych, byÅ‚a prasa konspiracyjna, przekazywano nam informacje o sytuacji na frontach :wschodnim i zachodnim, jak również o strukturze organizacyjnej BCh i AK. Szkolenie prowadziÅ‚ "Stary", nazwiska nie znam, z Komornik oraz inspektor z Bochni, którego nie znaliÅ›my ani nie widzieliÅ›my dokÅ‚adnie, ponieważ szkolenie odbywaÅ‚o siÄ™ w nocy.

ZbliżajÄ…ca siÄ™ zima roku 1943/44 skÅ‚oniÅ‚a nas do powrotu do do-mów, lecz nie straciliÅ›my kontaktu z Komendantem. WyraziÅ‚ on zgodÄ™ na naszÄ… propozycjÄ™ dalszego udziaÅ‚u w dziaÅ‚alnoÅ›ci konspiracyjnej, ale zezwoliÅ‚ jedynie na drobne sabotaże zabraniajÄ…c wykonywania jakichkolwiek akcji na wÅ‚asnÄ… rÄ™kÄ™.

Tak wiÄ™c w grudniu 1943 roku powróciliÅ›my do swoich domów w Wieliczce i każdy w swoim zakresie jakiÅ› tam drobny sabotaż wykonaÅ‚, np. nasypujÄ…c piasku do smarownicy wagonu kolejowego - co byÅ‚o mojÄ… specjalnoÅ›ciÄ…, ponieważ mieszkaÅ‚em na stacji kolejowej, inni koledzy przecinali druty telefoniczne czy też podrzucali odpowiednio spreparowane gwoździe na szosÄ™ pod nadjeżdżajÄ…ce samochody. Ponieważ byliÅ›my "spaleni" w Wieliczce, a nie chcieliÅ›my narażać rodzin, zgÅ‚osiliÅ›my siÄ™ na trzymiesiÄ™czny kurs przysposobienia Å›lusarskiego organizowanego przez "Arbaitsamt", który odbywaÅ‚ siÄ™ w Harbutowicach. Po ukoÅ„czeniu kursu wróciliÅ›my do Zegartowic w kwietniu 1944 roku i poinformowaliÅ›my Komendanta o swoich "wyczynach". PrzekazaliÅ›my wiadomość o możliwoÅ›ci zdobycia broni z niektórych kolumn samochodowych stacjonujÄ…cych w Parku im. Adama Mickiewicza w Wieliczce, jak również żywnoÅ›ci i odzieży z magazynu wojskowego niemieckiego /stodoÅ‚a przy ul. Asnyka/.Propozycja zadziaÅ‚ania w tym kierunku spotkaÅ‚a siÄ™ z krytykÄ… i absolutnym rozkazem zabraniajÄ…cym jakichkolwiek akcji na wÅ‚asnÄ… rÄ™kÄ™. Pomimo to czÄ™sto wracaliÅ›my do tego tematu, wiedzÄ…c już o rozwijajÄ…cych swÄ… dziaÅ‚alność oddziaÅ‚ach partyzanckich na "Grodzisku", "Å?ysinie" w Komornikach i na KÄ™dzierzynce. W maju przyszÅ‚a kolej na Adama Michalika i Edka Waliszewskiego, którzy zgodnie ze starym zaÅ‚ożeniem mieli wyprawić siÄ™ do Wieliczki. Po trzech dniach Adam wróciÅ‚ z rewelacyjnymi informacjami. OpowiedziaÅ‚, że podczas pobytu w Wieliczce ,wraz ze Zbyszkiem KaczyÅ„skim zrobili "skok" na magazyn wojskowy w stodole przy ul. Asnyka. Zdobyli worek pieprzu, odzież i opatrunki. Na potwierdzenie swojego wyczynu przyniósÅ‚ do Zegartowic pokaźnÄ… ilość pieprzu, opatrunki, swetry i podkoszulki. Całą zdobycz przekazaÅ‚ Komendantowi meldujÄ…c o wykonaniu "skoku" i o sytuacji w Wieliczce. Z meldunku wynikaÅ‚o, że na ul. Dobczyckiej od Lednicy do Rożnowej stacjonuje niemiecka kolumna samochodowa, a jej dowództwo stacjonuje u Grabowskich.

W tej sytuacji wyszliÅ›my znowu z propozycjÄ… o zezwolenie Komendanta na akcjÄ™ zdobycia broni. Tym razem nie zabroniÅ‚ ani też nie wydaÅ‚ rozkazu zezwalajÄ…cego. SytuacjÄ™ wykorzystaliÅ›my natychmiast i na drugi dzieÅ„ wyruszyliÅ›my do Wieliczki w okreÅ›lonym celu. UzgodniliÅ›my, że pójdzie Adam M. Fredek G. i ja Tadek P., a Idek W. dołączy do nas w Wieliczce. W Zegartowicach pozostali: Józek H., Staszek S., Zbyszek L. /Co dziaÅ‚o siÄ™ w czasie mojej nieobecnoÅ›ci - relacja St.Siendra/. Do Wieliczki wyszliÅ›my wczesnym rankiem, okoÅ‚o godziny ósmej. Kiedy przechodziliÅ›my skrajem lasu w pobliżu gajówki na Skrzynce, zatrzymaÅ‚ nas, ku naszemu zdziwieniu ,wartownik w polskim mundurze i wezwaÅ‚ dowódcÄ™ warty. W rezultacie zostaliÅ›my doprowadzeni do Komendanta O/P "Å»óÅ‚w".

Na szczęście w oddziale byli wieliczanie: St. Lassler, WÅ‚. Milich, Zygmunt Batko, Ludwik Scigalski, WÅ‚. Bartocha i inni, którzy potwierdzili naszÄ… tożsamość.

ZÅ‚ożyliÅ›my Komendantowi wyjaÅ›nienie skÄ…d i dokÄ…d idziemy, poinformowaliÅ›my, że jesteÅ›my od "Walerego" w Zegartowicach a na zakoÅ„czenie poprosiliÅ›my o przyjÄ™cie do jego oddziaÅ‚u partyzanckiego. 

Odpowiedź brzmiała, że bez broni nie może nas przyjąć. Wyjaśniliśmy

wówczas cel naszej podróży i dowódca po namyÅ›le kazaÅ‚ nam dać Å›niadanie i zwolnić.

Około południa wyruszyliśmy w dalszą drogę i wieczorem byliśmy w Wieliczce.

OkazaÅ‚o siÄ™, że wzdÅ‚uż caÅ‚ej ul. Dobczyckiej stojÄ… samochody wojskowe. UzgodniliÅ›my, że każdy z osobna idzie do domu i rozpoznaje sytuacjÄ™, a spotkamy siÄ™ nastÄ™pnego dnia i omówimy plan dziaÅ‚ania. Z rozeznania wynikaÅ‚o, że w ciÄ…gu dnia kolumna strzeżona jest przez dwóch wartowników /ludzi starszych/,a żoÅ‚nierze, kierowcy samochodów Å›piÄ… w szoferkach i po posiÅ‚ki chodzÄ… do domu Grabowskich, gdzie znajduje siÄ™ kuchnia polowa i mieÅ›ci siÄ™ dowództwo. Prawie w każdej szoferce samochodu znajdowaÅ‚ siÄ™ karabin i inna broÅ„.

Z informacji rodziców Fredka Grabowskiego wynikaÅ‚o, że sÄ… to żoÅ‚nierze niemieccy powracajÄ…cy z frontu wschodniego/prawdopodobnie Austriacy/.

W tej sytuacji postanowiliÅ›my rozpocząć akcjÄ™ nastÄ™pnego dnia w porze Å›niadaniowej od strony koÅ›cioÅ‚a Å›w. Sebastiana. Zgodnie z umowÄ… spotkaliÅ›my siÄ™ nastÄ™pnego dnia o godz.6 rano na Å‚uku  ul. Dobczyckiej. Zamaskowani obserwowaliÅ›my w krzakach, które samo-chody sÄ… opuszczone przez żoÅ‚nierzy. JednoczeÅ›nie Å›ledziliÅ›my prze-marsz wartowników pilnujÄ…cych kolumny.

OkoÅ‚o godziny 6  w momencie, kiedy wartownicy spotkali siÄ™ na wysokoÅ›ci naszego punktu obserwacji i poszli jeden w dóÅ‚, drugi w górÄ™, postanowiliÅ›my przystÄ…pić do wykonywania zadania. Każdy z nas miaÅ‚ upatrzony samochód, z którego planowaÅ‚ zabrać broÅ„. Tylko Adam Michalik posiadaÅ‚ rewolwer z trzema nabojami kaliber 6,wiÄ™c jego zadaniem byÅ‚o odczekać parÄ™ minut, aby nas ubezpieczać.

Odskok ustalony byÅ‚ na drugÄ… stronÄ™ ulicy w kierunku Lednicy Górnej /stawy salinarne/.

W szoferce "mojego" samochodu byÅ‚ karabin i rozrzucone naboje. PozbieraÅ‚em naboje do kieszeni i za koszulÄ™, karabin odpiÄ…Å‚em ze stojaka, wpuÅ›ciÅ‚em do nogawki spodni i jako pierwszy przeszedÅ‚em niezauważony przez wartownika na drugÄ… stronÄ™ ulicy. Dalej podążyÅ‚em przez pola w umówionym kierunku.Za parÄ™ sekund spostrzegÅ‚em kolegów dążących za mnÄ…. Spotkanie nastÄ…piÅ‚o w krzakach, gdzie dokonaliÅ›my bilansu akcji /2 karabiny z nabojami,! pancerfaust, kilka granatów oraz 2 Å‚adownice i sporo amunicji/.CaÅ‚a akcja trwaÅ‚a okoÅ‚o 10 min. Zdobycz ukryliÅ›my w krzakach obserwujÄ…c z ukrycia zachowanie żoÅ‚nierzy powracajÄ…cych ze Å›niadaniem, aby spożyć je w szoferkach.

Po przeszÅ‚o  godzinnej  obserwacji, doszliÅ›my do  wniosku, że akcja nasza nie byÅ‚a zauważona. PostanowiliÅ›my rozejść  siÄ™  do  domów a wieczorem zabrać broÅ„ i  zameldować  siÄ™ w Oddziale, z  tym, że kol. Grabowski  miaÅ‚ obserwować przez  caÅ‚y dzieÅ„ zachowanie  siÄ™  żoÅ‚nierzy i   dowództwa niemieckiego kwaterujÄ…cego  w domu Jego rodziców.

Jak siÄ™ później   okazaÅ‚o, przebieg akcji  nie byÅ‚ taki  gÅ‚adki, z relacji Adama Michalika wynikaÅ‚o, że w czasie kiedy byliÅ›my w szoferkach a on nas ubezpieczaÅ‚, jeden z  wartowników zmierzaÅ‚ w kierunku samochodów które penetrowaliÅ›my i  przeszedÅ‚ na drugÄ…  stronÄ™  kolumny akurat w tym miejscu gdzie on staÅ‚ z  rewolwerem w rÄ™ku.

Wartownik widzÄ…c  go z rewolwerem w rÄ™ku skierowanym w jego  kierunku, szybko siÄ™  odwróciÅ‚ i poszedÅ‚ w górÄ™ kolumny - byÅ‚  to  czÅ‚owiek starszy i widocznie nie chciaÅ‚ .

3. Relacja kol. Grabowskiego Ferdynada  ps. "Wrzos"

  Po udanym skoku i  zdobyciu broni  z niemieckich samochodów wróciÅ‚em do domu rodziców. W maÅ‚ym Å›rodkowym pokoju byÅ‚a zakwaterowana Komenda kolumny transportowej (jeden kapitan i  dwóch poruczników).

Å»oÅ‚nierze niemieccy zjedli   Å›niadanie na podwórku i powrócili  do  swych samochodów. Wtedy też zauważyli  brak broni  i  po  zÅ‚ożeniu meldunku, Komendant zarzÄ…dziÅ‚ alarm. Z okna obserwowaÅ‚em caÅ‚ość alarmu. Niemcy szukali po polach i  byli nawet blisko  stawów w pobliżu ukrytej  naszej  broni, jednak nie znaleźli niczego. Po odwoÅ‚aniu alarmu, jeden z  oficerów przyszedÅ‚ do kuchni  gdzie byÅ‚ mój ojciec i   ja. Mów  po niemiecku "Ferdynynad kom zu mir" 'byÅ‚em przekonany, że zostaÅ‚em rozpoznany. ByÅ‚ to  starszy wiekiem Austriak, ja rozumiaÅ‚em po niemiecku i  mogÅ‚em rozmawiać z nim. Pierwsze  jego   sÅ‚owa: "Fred hir  sind banditen " -odpowiedziaÅ‚em, że ja o  tym nic nie wiem. NastÄ™pnie w rozmowie powiedziaÅ‚ mi, że wiadomo  mu z rozkazów wojskowych, że w tych okolicach sÄ… bandyci, tak nazywali Niemcy polskÄ… partyzantkÄ™, jednak on  osobiÅ›cie nie ma do Polaków    pretensji  o walkÄ™ Polaków o ich wolność.

ChciaÅ‚by widzieć polskiego partyzanta i  daÅ‚by nawet broÅ„ na której  mu nie zależy, bo   jako  kolumna transportowa dowożąca żywność i amunicjÄ™ na front,majÄ… broni  pod dostatkiem.

Z kartki  która leżaÅ‚a na stole, dowiedziaÅ‚em siÄ™  co  jest z   samochodów zabrane, nawet byÅ‚y numery karabinów t.j.  mojego  i   Tadka P. "KÅ‚osa".

CaÅ‚a ta rozmowa zakoÅ„czyÅ‚a siÄ™   spokojnie. MówiÅ‚ mi,  że ma syna, ale trochÄ™ starszego  ode mnie, jeszcze nie jest w wojsku.

Na zakoÅ„czenie rozmowy poczÄ™stowaÅ‚ mnie  sÅ‚odyczami  - nie wiedziaÅ‚, że rozmawiaÅ‚ z  "banditen".

Wieczorem opuÅ›ciliÅ›my WieliczkÄ™. CaÅ‚a kolumna niemiecka odpoczywaÅ‚a dalej na naszej  ulicy. Kilkakrotnie „Haupthman"  dopytywaÅ‚ siÄ™ mojego  ojca gdzie ja jestem, prawdopodobnie przypuszczaÅ‚, że ja mam jakieÅ› powiÄ…zania z partyzantkÄ…, jednak caÅ‚ość przemilczaÅ‚. ParÄ™   jego  sÅ‚ów do   "SS" o mnie wystarczaÅ‚oby do wykoÅ„czenia caÅ‚ej  mojej   rodziny. PiszÄ™  o powyższym dlatego, szczegóÅ‚owo, że byli   też Niemcy w tym wypadku Austriak, który dość miaÅ‚ wojny i  Hitlera. WspominaÅ‚ czÄ™sto  do  mojego ojca o  swoim domu rodzinnym i  o   swojej  rodzinie.

Zgodnie z  ustaleniami, pod  osÅ‚onÄ… nocy dotarliÅ›my do  Zegartowic rano. Regulaminowo  z broniÄ… zameldowaliÅ›my siÄ™  u dowódcy Walerego   Obidowicza.SzczegóÅ‚owo  zÅ‚ożyliÅ›my relacjÄ™  o  dokonanym wypadzie i  zdobyciu broni,
jak również  przedstawiliÅ›my swój  zamiar o  przejÅ›ciu do  oddziaÅ‚u  "Å»óÅ‚wia" ZostaliÅ›my skarceni  za samowolÄ™, niemniej  po  chwili  kazaÅ‚ nam zjeść Å›niadanie i  iść  spać.

W poÅ‚udnie przyszedÅ‚ do nas  do  stodoÅ‚y na pogawÄ™dkÄ™  i  po  dÅ‚uższej  dyskusji  zaakceptowaÅ‚ nasz  wyczyn i  dalsze zamiary, życzÄ…c powodzenia. DziÄ™kujÄ…c  mu za przeszkolenie i  opiekÄ™ przez  parÄ™  miesiÄ™cy, jeszcze tego samego  dnia  zameldowaliÅ›my siÄ™  w OddzielÄ™   "Å»óÅ‚wia" na KÄ™dzierzynce.

Ku zdziwieniu wszystkich zebranych na wieczornym apelu, dowódca oddziaÅ‚u Franciszek Mróz ps. "Å»óÅ‚w"  poinformowaÅ‚ zebranych, że zostaliÅ›my przyjÄ™ci do  oddziaÅ‚u. KazaÅ‚ nam oddać posiadanÄ… broÅ„ do  depozytu na  czas  kwarantanny. Do  drużyny StanisÅ‚awa Lasslera ps. "Kania" przydzielony zostaÅ‚ Edek Waliszewski  i  Adam Michalik a mnie  i   Fredka Grabowskiego  oddano do dyspozycji  podoficera gospodarczego.

Kwarantanna trwaÅ‚a tydzieÅ„, przez  ten okras  peÅ‚niliÅ›my funkcje gospodarcze w oddziale a w miÄ™dzyczasie przeprowadzono  o nas  wywiad w Wieliczce.

Po  upÅ‚ywie okresu kwarantanny, oddano nam broÅ„, zÅ‚ożyliÅ›my przysiÄ™gÄ™  i  przy dzielono nas  do  plutonów.

Ja  i  Fredek Grabowski  przydzieleni  zostaliÅ›my do  por. Jana Dala ps. "DÄ…b" a  Edek Waliszewski   i  Adam Michalik do  WÅ‚adysÅ‚awa Kowalika ps. "Zabawka".

Od tej  pory wybraliÅ›my sobie pseudonimy i  zostaliÅ›my żoÅ‚nierzami   AK zgrupowania  "Kamiennik".

W czasie kwarantanny Fredek Grabowski  ps. "Wrzos"   daÅ‚  siÄ™ poznać   jako dobry kucharz  i   Å›wietny rzeźnik. Jeszcze do  dziÅ›  czujÄ™  smak przyrzÄ…dzonego przez niego  gulaszu a kieÅ‚basa  "palce lizać"  -  funkcjÄ™  tÄ… peÅ‚niÅ‚ z  polecenia kwatermistrza oddziaÅ‚u, byÅ‚ nim w tym okresie ZdzisÅ‚aw Stojek ps. "Å»bik"   (kolega  Å»óÅ‚wia). MuszÄ™ powiedzieć, kol.Grabowski przez "żołądek do serca" umiaÅ‚ pozyskać sobie przychylność u starszych kolegów i miaÅ‚ bieżące informacje co dzieje siÄ™ w oddziale.

MiÄ™dzy innymi dowiedzieliÅ›my siÄ™ kto jest szarÄ… eminencjÄ… w Oddziale i kto należy do sztabu. O ile pamiÄ™tam zaliczali siÄ™ do niego kol. kol. Jan Dal "DÄ…b", ZdzisÅ‚aw Stojek "Å»bik", Edward Morawski "Zielonka" oraz StanisÅ‚aw Lassler  "Kania" i  WÅ‚adysÅ‚aw Kowalik  "Zabawka". Byli   to  ludzie do których Komendant  Franciszek Mróz   "Å»óÅ‚w"  miaÅ‚ zaufanie i  prawdopodobnie z  nimi  uzgadniaÅ‚  swoje decyzje.

Zaskoczeniem dla nas byÅ‚a informacja, że oprócz nas nowo  przyjÄ™tych do OddziaÅ‚u, prowadzony jest wywiad w Wieliczce o WÅ‚adysÅ‚awie Bartocha ps. "Tur", którego podejrzewano  o  wspóÅ‚pracÄ™  z  UkraiÅ„cami, i  moment byÅ‚ taki że niektórzy sztabowi   doradcy Komendanta proponowali  dla niego wyrok Å›mierci  -  byÅ‚aby to  tragedia, stanowczo  sprzeciwiÅ‚ siÄ™  temu  "Å»óÅ‚w". DziÄ™ki   jego  decyzji  i   sprzeciwu, dobry kolega  jest miÄ™dzy nami, przeżyÅ‚ zsyÅ‚kÄ™ na SyberiÄ™ gdzie  straciÅ‚ oko ale żyje i   jest miÄ™dzy nami.

Dziwnie los pokierowaÅ‚ drogi naszej   czwórki, wÅ‚aÅ›ciwie przez okres naszej   sÅ‚użby, ja i Fredek Grabowski byliÅ›my blisko siebie, natomiast w żadnej   akcji nie spotkaliÅ›my Adama Michalika i  Edka Waliszewskiego -pomimo   tego  że byliÅ›my w jednym oddziale oni  majÄ… swoje przeżycia, sÅ‚użyli pod dowództwem WÅ‚adysÅ‚awa Kowalika ps. "Zabawka"a my swoje pod dowództwem Jana Dala ps. "DÄ…b".

Nasz   dowódca byÅ‚ ppr. rezerwy, pochodziÅ‚ z  Woli  Duchackiej, w cywilu pracowaÅ‚ w Kablu, byÅ‚ czÅ‚owiekiem bardzo   energicznym, odważnym, wymagajÄ…cym, pomimo  warunków polowych wymagaÅ‚ od nas  dyscypliny i   sam  jÄ… przestrzegaÅ‚ InteresowaÅ‚  siÄ™ naszymi   rodzinami, staraÅ‚  siÄ™  o  żoÅ‚d dla nas, o  odzież, i obuwie i interesowaÅ‚o  go nasze wyksztaÅ‚cenie.

W pierwszych tygodniach naszej  sÅ‚użby, chcÄ…c nas bliżej  poznać braÅ‚ nas do  różnych akcji  majÄ…cych na celu zdobywanie żywnoÅ›ci   dla oddziaÅ‚u i tropienia konfidentów dziaÅ‚ajÄ…cych na rzecz  okupanta i  na rożnego rodzaju zasadzki na wroga. Niezależnie od powyższego, wyznaczaÅ‚ nas  do peÅ‚nienia sÅ‚użby wartowniczej w oddziale i  do patroli   w terenie.

Jak scharakteryzowaÅ‚ naszych dowódców kol. Grabowski Ferdynand.

Dal Jan ps. "DÄ…b" ppr. rezerwy W.P.  mieszkaÅ‚ w Woli Duchackiej i skierowany zostaÅ‚ przez KrakowskÄ… KomedÄ™ AK do  pracy w terenie. PrzejÄ…Å‚ OddziaÅ‚ od Franciszka Mroza "Å»óÅ‚wia", byÅ‚ d-cÄ… wzorowym, podwÅ‚adnych traktowaÅ‚ jak kolegów, utrzymywaÅ‚ jednak wzorowy porzÄ…dek w oddziale. WymagaÅ‚ dyscypliny i  karnoÅ›ci. W wielu walkach i akcjach byÅ‚ zawsze w pierwszym szeregu i po prostu kule wroga nie dosiÄ™gaÅ‚y do.

ProwadziÅ‚ oddziaÅ‚ do  koÅ„ca roku 1944, po  rozwiÄ…zaniu oddziaÅ‚u w styczniu 1945r. pozostawiÅ‚ przy sobie mnie i ludwika Scigalskiego ps. "Koroniaty" DziaÅ‚aÅ‚  jako  d-ca oddziaÅ‚ów terenowych, z  ramienia K.O. peÅ‚niÅ‚ funkcjÄ™ oficera dywersji. UtrzymywaÅ‚ kontakt z   rozwiÄ…zujÄ…cymi   siÄ™  oddziaÅ‚ami partyzanckimi, pilnowaÅ‚ aby broÅ„ dÅ‚uga i  maszynowa byÅ‚a prawidÅ‚owo ukryta RozwiÄ…zanie oddziaÅ‚ów i  powrót ludzi   do  domów nastÄ…piÅ‚  21   stycznia 1945r Jan Dal  w pierwszych miesiÄ…cach  roku 1945 pracowaÅ‚ w Kablu a po zakoÅ„czeniu wojny, wyjechaÅ‚  do  Jeleniej   Góry i   tam byÅ‚ dyrektorem Zjednoczenia PrzemysÅ‚u BaweÅ‚nianego.

ZmarÅ‚ czy zginÄ…Å‚  tragicznie w latach sześćdziesiÄ…tych, szczegóÅ‚ów nie znam.

ZastÄ™pca, Dala Jana  "DÄ™ba" byÅ‚  Edward Galowtz  ps. "Olsza" posiadaÅ‚  stopieÅ„ chorążego  w W.P.  Do naszego  OddziaÅ‚u przydzielony zostaÅ‚ przez  K.O. MyÅ›lenice, byÅ‚ oficerem szkoleniowym.  W oddziale byÅ‚ bardzo lubiany ponieważ umiaÅ‚ współżyć z ludźmi, do  każdego żoÅ‚nierza podchodziÅ‚ indywidualnie uważaÅ‚ siÄ™ za kolegÄ™ a nie przeÅ‚ożonego. ByÅ‚ czÅ‚owiekiem rozważnym ale także odważnym. W grudniu  1944r.powróciÅ‚ do Krakowa i byÅ‚ łącznikiem Krakowskiej  Komendy A.K.  aż  do  rozwiÄ…zania Komendy. Po ujawnieniu mieszkaÅ‚ przy ul.  Karmelickiej  46, zmarÅ‚ w 1982r.

Franciszek Mróz  ps. "Å»óÅ‚w" urodziÅ‚  siÄ™  i  mieszkaÅ‚ w KÄ…dzierzynce k. Dobczyc,

tam też gospodarzyÅ‚ z matkÄ…. Po zakoÅ„czeniu dziaÅ‚aÅ„ wojennych w randze plutonowego, gromadziÅ‚ broÅ„ i  amunicjÄ™ z  myÅ›lÄ… o  zorganizowaniu grupy konspiracyjnej na terenie swojej  wioski.

W roku 1943  stworzyÅ‚ pierwszy oddziaÅ‚ partyzancki na terenie pow. myÅ›lenickiego. RozpoczÄ…Å‚ też zbrojne akcje przeciwko Niemcom.

ZnaÅ‚ doskonale  teren i  dlatego  organizowaÅ‚ oddziaÅ‚y nie wiÄ™ksze  jak 25 do 30 ludzi. Do  każdego zorganizowanego oddziaÅ‚u wyznaczaÅ‚ dowódcÄ™ a sam sprawowaÅ‚ nadzór i  utrzymywaÅ‚ kontakt z K.O.   "Kamiennik".

We wrzeÅ›niu  1944 roku, zostaÅ‚  ranny w prawÄ… rÄ™kÄ™, w tym samym dniu zginÄ…Å‚ nasz kolega StanisÅ‚aw Lassler  "Kania".

Po wkroczeniu wojsk radzieckich, przyszedł do Wieliczki aby się ujawnić,ponieważ wyczuł że chcą go aresztować, uciekł zpowrotem na swoje tereny i walczył przeciwko władzy bolszewickiej.

W 1950r. podstÄ™pnie zostaÅ‚ aresztowany przez  UB, na Pl. Inwalidów byÅ‚ katowany a nastÄ™pnie osÄ…dzony na karÄ™  Å›mierci. Wyrok zostaÅ‚ wykonany 25.VI.1951r, pochowany jest na cmentarzu Rokowickim przy ul.Prandoty.

Pierwszym naszym d-cÄ… byÅ‚ st. sierż. W.P.  Walery Obidowicz  ps."Mrówka" -  gospodarz  z Zegartowic.  W okresie okupacji  byÅ‚ d-cÄ… oddziaÅ‚u terenowego B.Ch.  a nastÄ™pnie A.K.  ByÅ‚  czÅ‚owiekiem caÅ‚ym sercem oddanym sprawie wolnoÅ›ci Polski.  Å»yczliwy, zawsze skory do pomocy swoim podkomendnym. Na swoim terenie, wÅ‚ożyÅ‚ dużo  pracy w organizacjÄ™  Armii  Krajowej  i   jej walki z  okupantem.  Po zakoÅ„czeniu wojny, gospodarowaÅ‚ na swoim kawaÅ‚ku ziemi  i  dziaÅ‚aÅ‚ jako ludowiec  w P.S.L.   ZmarÅ‚ w roku  1980.

Jeżeli  chodzi  o naszÄ… KomendÄ™  zgrupowania   "Murawa", to  kilka razy widziaÅ‚em Wincentego HorodyÅ„skiego   "KoÅ›cieszÄ™"  w czasie inspekcji   oddziaÅ‚ów oraz rotmistrza  "Dzika" (nazwiska nie znam) i   kpt. Kleofasa (nazwiska nie znam). ByÅ‚y to  osoby na wysokich stanowiskach i  dla partyzanta oddziaÅ‚u najważniejszym byÅ‚ jego bezpoÅ›redni dowódca. Wiadomym  jest mi  również, że w  KO. "Murawa" byÅ‚y nieporozumienia miÄ™dzy oficerami  i zmiany na  stanowiskach.

W okresie naszej  sÅ‚użby w oddziaÅ‚ach partyzanckich, mieliÅ›my do czynienia z piÄ™cioma bezpoÅ›rednimi  dowódcami, byli  to  ludzie caÅ‚ym sercem oddani sprawie wolnoÅ›ci  Ojczyzny, gorliwie wykonujÄ…cy swoje obowiÄ…zki, życzliwi dla podkomendnych, wymagajÄ…cy  wypeÅ‚nienia każdego rozkazu. Na dzieÅ„ dzisiejszy nadmieniam, że żaden z nich nie żyje, niech ziemia w ich mogiÅ‚ach lekkÄ…  im bÄ™dzie, a Bóg wynagrodzi poniesione trudy i  znoje.

Przez  dwa miesiÄ…ce naszej   sÅ‚użby  (czerwiec, lipiec 1944)  melina naszego oddziaÅ‚u mieÅ›ciÅ‚a siÄ™ w gajówce  Skrzynka-KÄ™dzierzynka.  ByÅ‚ to   Å›wietny punkt obsewacyjny, osÅ‚oniÄ™ty lasami  od strony poÅ‚udniowej, zachodniej i póÅ‚nocnej.   Stan liczebny ludzi  powiÄ™kszaÅ‚ siÄ™  z  dnia na dzieÅ„. ByÅ‚a to  jednostka w owym czasie liczÄ…ca siÄ™ w zgrupowaniu "Kamiennik". Pierwszy raz  w lipcu otrzymaliÅ›my żoÅ‚d w dolarach, który wypÅ‚acany byÅ‚ przez z-ce Komendanta  "DÄ™ba''. Å»oÅ‚d w; caÅ‚oÅ›ci  przekazaliÅ›my na uzbrojenie oddziaÅ‚u, w tym okresie zdeklarowaliÅ›my siÄ™ nie brać żoÅ‚du i  tak samo postÄ…pili  inni  koledzy.

Aby nie dopuÅ›cić do  skupiska ludzi, odziaÅ‚ zostaÅ‚ podzielony na pododdziaÅ‚y, w  których liczebność nie przekraczaÅ‚a 30 ludzi. O ile pamiÄ™tam byÅ‚y trzy pododdziaÅ‚y, dowodzone przez Dala Jana  "DÄ…b" WÅ‚adysÅ‚awa Kowalika   "Zabawka" i  oddziaÅ‚ podstawowy dowodzony przez  Fr. Mroza  "Å»óÅ‚wia".

ByÅ‚a również w oddziale grupa żoÅ‚nierzy radzieckich, okoÅ‚o 12 może  15-tu ludzi, którymi  dowodziÅ‚  "Uczyciel". Grupa ta utworzona zostaÅ‚a na bazie uciekinierów z niewoli niemieckiej, których przekazywano do nas  z  Krakowa przez  placówkÄ™  w MyÅ›lenicach.

Komendant oddziaÅ‚u  "Å»óÅ‚w"  traktowaÅ‚ ich jak równorzÄ™dnÄ… samodzielnÄ… drużynÄ™, której  wyznaczaÅ‚ akcje bojowe.

JednÄ… z nich pamiÄ™tam, byÅ‚a to zasadzka na samochody niemieckie jadÄ…ce szosÄ… miÄ™dzy Gdowem a Dobczycami - akcja byÅ‚a udana, zdobyli broÅ„. W akcji brali również udziaÅ‚ nasi  ludzie wyznaczeni  przez Komendanta, byli  to:  WÅ‚adysÅ‚aw Milich ps. "UÅ‚an" i  WÅ‚adysÅ‚aw ZajÄ…c ps, "Czarny". Ta i  podobne akcje, doprowadziÅ‚y do peÅ‚nego uzbrojenia żoÅ‚nierzy radzieckich.  W konsekwencji     grupa pod  dowództwem  "Uczyciela" odwdziÄ™czyÅ‚a  siÄ™ "Å»óÅ‚wiowi" tym, że pewnej nocy peÅ‚niÄ…c  sÅ‚użbÄ™ patrolowÄ… w okolicach Raciechowic zniknÄ™li.

Wg relacji  kol. Grabowskiego   "Wrzosa"  który miÄ™dzy innymi braÅ‚ udziaÅ‚ w tym patrolu - mówiÅ‚, że poprostu zniknÄ™li w Raciechowicach. Stwierdza również, że po  jakimÅ›  czasie spotkaÅ‚ ich przypadkowo   jako partyzantów radzieckich z Babiej Góry.

Na pamiÄ…tkÄ™ naszego  wspóÅ‚dziaÅ‚ania w tym okresie,  jeden z kolegów zrobiÅ‚ nam zdjÄ™cie z ich dowódcÄ….

ZdjÄ™cia wykonane w czerwcu  1944 roku na KÄ™dzierzynce k. Dobczyc, przedstawia  grupÄ™ partyzantów z  OddziaÅ‚u  "Å»óÅ‚wia"

Od lewej:   D-ca  grupy partyzantów radzieckich ps. "Uczyciel"

Ferdynand Grabowski  ps."Wrzos"

WÅ‚adysÅ‚aw Milich     ps."IUÅ‚an"

Ludwik Scigalski     ps."Koroniaty"

Zygmunt Batko   ps."Zielony"

Tadeusz  Piotrowski          ps."KÅ‚os"

 

WÅ‚adysÅ‚aw Milich    ps."UÅ‚an" Tadeusz Piotrowski ps  "KÅ‚os"

Jak już  wspomniaÅ‚em, w pierwszych miesiÄ…cach naszej   sÅ‚użby nasz bezpoÅ›redni  dowódca p.pr.   Jan Dal   "DÄ…b" chcÄ…c nas  bliżej  poznać, braÅ‚ nas jako obstawÄ™ na różnego rodzaju nocne patrole.

W zależnoÅ›ci   od wynikÅ‚ych potrzeb, celem ich byÅ‚o:   tropienie i  wychwytywanie konfidentów, zbieranie  informacji  o ruchach i  rozmieszczeniu wojsk i żandarmerii niemieckiej, o  zarzÄ…dzeniach administracji niemieckiej.

Informacje pochodziÅ‚y z  różnych  źródeÅ‚, nawet  od  granatowych policjantów. W każdej  okolicznej  wsi i w Dobczycach, d-ca nasz posiadaÅ‚ informatorów. ZdarzaÅ‚y siÄ™ i   "dupobicia" i "postrzyżyny" w zależnoÅ›ci od potrzeb. Naszym zadaniem byÅ‚o ubezpieczenie, to  też  jeden z nas byÅ‚ przy dowódcy a drugi  z pewnej   odlegÅ‚oÅ›ci  ubezpieczaÅ‚.

W każdym razie przez  te dwa miesiÄ…ce nie oszczÄ™dzaÅ‚ nas, wracaliÅ›my na melinÄ™ o  Å›wicie zmaltretowani, Å›piÄ…cy ale peÅ‚ni  wrażeÅ„. Na zakoÅ„czenie patrolu padaÅ‚o pytanie, No   jak chÅ‚opaki, zmÄ™czeni? Zwykle nie byÅ‚o  odpowiedzi - No ! to  spanko do pobudki,  a rano Wrzos do kuchni, a KÅ‚os  na wartÄ™.

ObserwowaÅ‚ nas  w ciÄ…gu dnia, jak widziaÅ‚ że  jesteÅ›my zmÄ™czeni, to nieraz powiedziaÅ‚ -  idźcie siÄ™  przespać bo o zmroku wyruszamy.

I tak dzieÅ„ za dniem, ale nigdy nie narzekaliÅ›my, za  to nas lubiÅ‚ i  chÄ™tnie braÅ‚ nas    na każdÄ… robotÄ™.

Przytaczam tu kilka akcji   które utkwiÅ‚y mi   w pamiÄ™ci, z uwagi  na ich ważność i   ciężar gatunkowy:

 

Zasadzka w Dobczycach na wyższego  oficera  SS z  Pomorskiej.

Tym razem oprócz nas wyznaczyÅ‚  jeszcze "Zielonego" Zygmunta Batko, "UÅ‚ana" WÅ‚adysÅ‚awa Milicha i   "Czarnego"  WÅ‚adysÅ‚awa ZajÄ…ca.

Do akcji  wyruszyliÅ›my w nocy, nad ranem dotarliÅ›my do Dobczyc  i   zajÄ™liÅ›my stanowiska w jednej  willi przy ul. Zamkowej.

Do  tej  willi  miaÅ‚ być zwabiony przez nieznanÄ… nam kobietÄ™  oficer SS. PeÅ‚ni napiÄ™cia i  zgodnie z  wydanÄ… przez  d-cÄ™  instrukcji, czekaliÅ›my caÅ‚y dzieÅ„ i niestety, oficer ten z niewiadomych przyczyn nie przyjechaÅ‚, aczkolwiek w Dobczycach byÅ‚ czarnym mercedesem i  zatrzymaÅ‚ siÄ™  w rynku,  a nastÄ™pnie pojechaÅ‚ na zamek.

 

Po nieudanej zasadzce w Dobczycach, wyznaczony zostaÅ‚em z   "Zielonym" Zygmuntem Batko  do nastÄ™pnej   w WiÅ›niowej, która miaÅ‚a na celu ujÄ™cie niemieckiego  inspektora wyznaczonego na powiat myÅ›lenicki  dla zbadania poziomu nauczania wiejskiej  mÅ‚odzieży i  dzieci.

W tym celu zajÄ™liÅ›my stanowisko w domu  naprzeciwko  szkoÅ‚y majÄ…c doskonaÅ‚y  wglÄ…d na  szosÄ™ i na wejÅ›cie do  szkoÅ‚y - niestety w tym ani nastÄ™pnym dniu inspektor siÄ™ nie zjawiÅ‚,  natomiast w czasie wyczekiwania, kolega "Zielony" manipulujÄ…c broniÄ…   "parabelum" przestrzeliÅ‚  sobie lewÄ… dÅ‚oÅ„.

W tej   sytuacji  musieliÅ›my powrócić do  OddziaÅ‚u bez wykonania zamierzonego zadania.   Niemiecki  inspektor byÅ‚ w szkole    w  WiÅ›niowej na nastÄ™pny dzieÅ„ po opuszczeniu przez nas  stanowiska. Za zejÅ›cie z posterunku i  manipulacjÄ™ broniÄ…,   kol.   "Zielony" zostaÅ‚ ukarany przez  d-cÄ™ aresztem  (dwa dni)  a ja dostaÅ‚em  3  godz. "stójki".

 

NastÄ™pna akcja do której   zostaliÅ›my wyznaczeni,   tym razem z   F. Grabowskim "Wrzosem"  i  innymi  dotyczyÅ‚a zarekwirowania mÄ…ki  z mÅ‚yna w Gdowie.

MÅ‚yn byÅ‚ pod zarzÄ…dem niemieckim a wÅ‚aÅ›cicielem byÅ‚ pan Lelito,  nie jestem pewny, ale przypuszczam, że wÅ‚aÅ›ciciel  wiedziaÅ‚ o  tym że mÄ…ka bÄ™dzie zabrana dla oddziaÅ‚ów partyzanckich,   chodziÅ‚o  o  to aby pan Lelito mógÅ‚ rozliczyć  siÄ™ z iloÅ›ci  przemiaÅ‚u z wÅ‚adzami  niemieckimi.

Przez  KrzyworzekÄ™ i  RabÄ™  dotarliÅ›my dwoma  furmankami  do  mÅ‚yna,   bez niespodzianek, pomimo ciemnoÅ›ci   i  koniecznoÅ›ci   zachowania czujnoÅ›ci ponieważ teren byÅ‚ patrolowany przez Niemców.       

DowódcÄ… grupy operacyjnej  byÅ‚  "Czarny" WÅ‚. ZajÄ…c albo  "Skorp"  Tad. JaÅ›ko dokÅ‚adnie nie pamiÄ™tam,   w każdym razie mnie  i   "Wrzosa"  wyznaczono na stanowiska ubezpieczajÄ…ce a pozostali  koledzy w tÄ™piÄ™ bÅ‚yskawicznym zaÅ‚adowali   furmanki workami  z mÄ…kÄ… i  za póÅ‚  godz.  byÅ‚o po  wszystkim.

MÄ…ka dotarÅ‚a do ludzi   którzy wypiekali  dla oddziaÅ‚u smaczny chleb który nam dobrze sÅ‚użyÅ‚.

 

PamiÄ™tam również,  że. w pierwszych miesiÄ…cach naszej   sÅ‚użby,   byliÅ›my Å›wiadkami  dwóch nietypowych wydarzeÅ„.

 

Pierwsze wydarzenie przyjemne, dotyczyÅ‚o  Å›lubu naszego kolegi  Tadeusza JaÅ›ko "Skorpa"  w koÅ›ciele w Gruszowie.

 

Åšlub kol."Skorpa" w koÅ›ciele w Gruszowie odbyÅ‚  siÄ™  o   12  w nocy w peÅ‚nej gali, przy obstawie okolic  koÅ›cioÅ‚a i  szpalerze Jego kolegów, partyzantów, byÅ‚a piÄ™kna lipcowa noc,co nadaÅ‚o uroku tej  uroczystoÅ›ci. Relacja kol.   Grabowskiego "Wrzosa"

GoÅ›cie przeszli  z  koÅ›cioÅ‚a  do  szkoÅ‚y, tak przy koÅ›ciele  jak i   przy szkole peÅ‚niÅ‚em wartÄ™ przy samym budynku z WÅ‚adkiem Milichem  "UÅ‚anem". PrzeważajÄ…ca część goÅ›ci   skÅ‚adaÅ‚a siÄ™  z  Komendy Zgupowania  oraz  oficerów z krakowskiej Komendy.  ByÅ‚o również kilka panienek córek oficerów z Kra-kowa, które aż pÅ‚akaÅ‚y z  radoÅ›ci, że widzÄ… prawdziwych partyzantów. ObdarowaÅ‚y nas  sÅ‚odyczami, ciastem no i  również nie zapomniaÅ‚y o  gorzaÅ‚ce, wszyskie te dobroci  zdobyÅ‚y ze stoÅ‚u weselnego  wÅ‚asnym sposobem - byliÅ›-my im za to bardzo wdziÄ™czni, aczkolwiek mieliÅ›my później   kÅ‚opoty od prze-Å‚ożonych.

Drugie wydarzenie  (niestety przykre)  to   sÄ…d polowy nad   "Twardym" - nazwiska nie znaÅ‚em.

Jak siÄ™  okazaÅ‚o   "Twardy"   byÅ‚ konfidentem albo  malwersantem,   o   co nigdy bym go nie posÄ…dziÅ‚.   Tym bardziej, że przez   dwa tygodnie pobytu w naszym Oddziale,   daÅ‚  siÄ™ poznać   jako uczynny, dobry kolega oddany sprawie za którÄ… walczyliÅ›my.  Wyrok SÄ…du polowego  byÅ‚  jednoznaczny -  kara  Å›mierci.

 

4. Relacja kol. Grabowskiego "Wrzosa" 

WÄ…tpliwÄ… byÅ‚a informacja - czy na pewno "Twardy" byÅ‚ konfidentem. W Oddziale naszym byÅ‚ niedÅ‚ugo. PeÅ‚niÅ‚ funkcjÄ™ łącznika, ponieważ dobrze znaÅ‚ teren. Nie wiem skÄ…d przybyÅ‚, ale na pewno czÄ™sto byÅ‚ w Stryszawie koÅ‚o Gdowa. Tam poznaÅ‚ Julka i hulaÅ‚ z dziewczynami, potrzeba byÅ‚o pieniÄ™dzy, to zrobiÅ‚ z Julkiem i innymi napad na LelitÄ™ (wÅ‚aÅ›ciciel mÅ‚yna w Gdowie). Skradli zÅ‚oto i innÄ… biżuteriÄ™. MiÄ™dzy innymi skradli również Krzyż i inne odznaczenia p. Leli ty z pierwszej wojny Å›wiatowej. Prawomocny wyrok SÄ…du polowego byÅ‚a kara Å›mierci dla "Twardego" i Julka. Przed wykonaniem wyroku wyspowiadaÅ‚ ich Kapelan, a ostatnim życzeniem "Twardego" byÅ‚o aby zachować w tajemnicy przed jego rodzinÄ…, że tak marnie  skoÅ„czyÅ‚ i prosiÅ‚ aby powiadomić rodzinÄ™, że zginÄ…Å‚ w walce.

W tym czasie w rejonie powiatu myÅ›lenickiego aktywnie dziaÅ‚aÅ‚y grupy konfidentów niemieckich, zamaskowanych jako handlarze, uciekinierzy z obozów itp.

 

Po tych wydarzeniach, teren Gruszowa i KÄ™dzierzynki byÅ‚ spalony, w zwiÄ…zku z tym część OddziaÅ‚u pod dowództwem p.por.Dala Jana "DÄ™ba" przeniosÅ‚a swojÄ… "MelinÄ™" do Wierzbanowej.

W tym rejonie wÅ‚aÅ›ciwie nic siÄ™ nie dziaÅ‚o, otrzymywaliÅ›my różne zadania przeważnie patrolowanie terenu.

Ja osobiÅ›cie otrzymaÅ‚em rozkaz rozeznania możliwoÅ›ci uszycia mundurów drelichowych przez okoliczne krawcowe.

Do dyspozycji dostaÅ‚em konia (oczywiÅ›cie bez siodÅ‚a) do tej pory czujÄ™ jego grzbiet i parabelÄ™. Zadanie mi powierzone zajęło mi kilka dni - nic to szczególnego, ale osobiÅ›cie przeżyÅ‚em, można to okreÅ›lić "tragediÄ™..." i dlatego pozwolÄ™ sobie jÄ… opisać.

Przez te kilka dni mojej wÄ™drówki po okolicznych wsiach padaÅ‚ deszcz, wracajÄ…c ostatecznie po wykonaniu zadania na "melinÄ™", byÅ‚em tak zmÄ™czony i odparzony od konia, że w okolicach Kobielnika zsiadÅ‚em już z konia i szedÅ‚em piechotÄ… prowadzÄ…c konia za uzdÄ™.

ZmÄ™czony, przemoczony  marzyÅ‚em o dotarciu na kwaterÄ™ do której byÅ‚o jeszcze okoÅ‚o 2 km. W moim kierunku nadjechaÅ‚a furmanka - szczęśliwy zatrzymaÅ‚em jÄ…, konia uwiÄ…zaÅ‚em do "literki" a sam usiadÅ‚em z tyÅ‚u na wiÄ…zce siana, i momentalnie zasnÄ…Å‚em. Furman byÅ‚ miejscowy i podwiózÅ‚ mnie pod "melinÄ™" - zameldowaÅ‚em d-cy "DÄ™bowi" o wykonaniu zadania.

D-ca widząc moje zmęczenie, poklepał mnie po ramieniu, kazał oddać dyżurnemu parabelę i iść spać - i tu moja tragedia...

OkazaÅ‚o siÄ™, że pistolet "parabelka" który miaÅ‚em pod paskiem na brzuchu wysunęła siÄ™ w momencie kiedy usnÄ…Å‚em na furmance. Trzy razy przeszliÅ›my z kolegami odcinek drogi gdzie siadÅ‚em na furmankÄ™ do miejsca kwatery - bez rezultatu. ZaÅ‚amany, zameldowaÅ‚em o tym "DÄ™bowi" - widziaÅ‚em u niego zdenerwowanie i wÅ›ciekÅ‚ość. BroÅ„ byÅ‚a zarejestrowania: w Komendzie OkrÄ™gu, krótko mi odpowiedziaÅ‚ - jeżeli do jutra rana "parabela" siÄ™ nie znajdzie, jestem aresztowany i stanÄ™ przed sÄ…dem polowym.

Wiadomość ta podcięła mi nogi, czuÅ‚em jak dygocÄ™ - nikt z kolegów, nie chciaÅ‚ już iść ze mnÄ… szukać, poszedÅ‚em jeszcze raz sam.

W drodze rozmyÅ›laÅ‚em i widziaÅ‚em siÄ™ przed TrybunaÅ‚em wojskowym. W takich przypadkach, myÅ›li uciekajÄ… do swoich, najbliższych - co by powiedziaÅ‚a i poradziÅ‚a matka? "Zwróć siÄ™ do Å›w. Antoniego" Uporczywa myÅ›l kotÅ‚owaÅ‚a mi w gÅ‚owie - w pewnym momencie, suwajÄ…c ze zmÄ™czenia nogami, z kaÅ‚uży po deszczu wykopaÅ‚em upragniony pistolet...    

Za to przewinienie ukarany zostaÅ‚em "stójkÄ…" a później otrzymaÅ‚em 2 dni urlopu z przepustkÄ… do domu. W drodze do domu, miaÅ‚em też niebezpiecznÄ… przygodÄ™ o której opowiem:

ByÅ‚a okoÅ‚o 5 rano - do Wieliczki schodziÅ‚em przez Rożnowa na ul. SzpitalnÄ…, ku mojemu zaskoczeniu w ogrodach Szpitalnej zauważyÅ‚em ukrytych i skradajÄ…cych siÄ™ żandarmów i "sonderdienstów." z broniÄ… gotowÄ… do strzaÅ‚u - pomyÅ›laÅ‚em zasadzka, na brzuchu poczuÅ‚em "visa"i obronny granat, nie zważaÅ‚em na nich i Å›miaÅ‚o maszerowaÅ‚em dalej oczekujÄ…c wezwania "halt ! ". Wezwania jednak nie byÅ‚o, okazaÅ‚o siÄ™ że nadziaÅ‚em siÄ™ na obÅ‚awÄ™ na dom Lasslerów - po poÅ‚udniu dowiedziaÅ‚em siÄ™ o aresztowaniu rodziców Staszka "Kani".

Po powrocie do OddziaÅ‚u, w pierwszych dniach wrzeÅ›nia wraz z innymi kolegami, także z FrÄ™dkiem Grabowskim zostaliÅ›my odkomenderowani do OddziaÅ‚u szkoleniowego na "Å?ysinie".

NastÄ™pnego dnia wyruszyliÅ›my  najkrótszÄ… drogÄ… na Å?ysinÄ™. Grupa nasza zatrzymana zostaÅ‚a przez wartowników przy wejÅ›ciu na SuchÄ… PolanÄ™. Jeden z nich telefonicznie wezwaÅ‚ sÅ‚użbowego podoficera, który zaprowadziÅ‚ nas  do dowództwa, gdzie zostaliÅ›my przydzieleni do różnych plutonów szkoleniowych.

Ponieważ byÅ‚a pora przed obiadowa, mieliÅ›my możliwość rozglÄ…dniÄ™cia siÄ™ po obozie. ByÅ‚y dwa duże namioty dla Komendy, a kuchnia polowa i warsztat szewski nakryte byÅ‚y brezentem. W warsztacie szewskim pracowaÅ‚ miÄ™dzy innymi nasz kolega z OddziaÅ‚u Å»óÅ‚wia Ludwik Jaworski. Od strony zachodniej w odlegÅ‚oÅ›ci kilkudziesiÄ™ciu metrów od Komendy rozmieszczone byÅ‚y szaÅ‚asy w ziemiankach w których mieliÅ›my mieszkać. Każdy szaÅ‚as wyÅ‚ożony byÅ‚ okrÄ…glakami w którym znajdowaÅ‚y siÄ™ 4 lub 6 pryczy piÄ™trowych wyÅ‚ożonych gałęziami z choiny. Wszystko to miaÅ‚o sÅ‚użyć jako sypialnia dla nas żoÅ‚nierzy. SzaÅ‚asy nakryte byÅ‚y choinÄ… z której krople deszczu kapaÅ‚y na prycze i caÅ‚e pomieszczenie.

W nowym Å›rodowisku przy wzmożonej dyscyplinie, ciÄ…gÅ‚ych szkoleniach bojowych i ćwiczeniach w terenie, nie byÅ‚o czasu na bliższe poznanie kolegów ,tym bardziej, że każda wolna chwila wykorzystywana byÅ‚a na suszenie odzieży. TrafiliÅ›my akurat na obfite deszcze, które nas nie pieÅ›ciÅ‚y - w mokrej odzieży kÅ‚adliÅ›my siÄ™ spać i rano a niekiedy w nocy na alarm bojowy wstawaliÅ›my w tej samej odzieży.

Po kilkudniowej zaprawie i sprawdzeniu się w warunkach dotychczas nie spotykanych, przyszła pogodna i słoneczna niedziela.

Msza polowa która odbyÅ‚a siÄ™ na polanie, poprawiÅ‚a nasze nastroje a wolny czas wykorzystaliÅ›my na pranie i suszenie odzieży.

Jak się okazało, był to nasz ostatni dzień szkolenia, ponieważ następnego dnia rozpoczęła się pacyfikacja Trzemeśni, Poręby, Lipnika, Zasaniai innych wsi.

OkoÅ‚o  7 rano   12 wrzeÅ›nia zarzÄ…dzono alarm bojowy -  pospiesznie zjedliÅ›my Å›niadanie i  padÅ‚ rozkaz likwidacji  obozu, ponieważ Niemcy    przystÄ…pili do pacyfikacji okolicznych wsi.

Dowódcy poszczególnych plutonów wyznaczali żoÅ‚nierzom zadania.

OkoÅ‚o godz 9 zostaÅ‚em wyznaczony i  wysÅ‚any z kol. Ludwikiem Scigalskim "Koroniatym" na czujkÄ™ od poÅ‚udniowo-wschodniej   strony polany.

Stanowisko obserwacyjne wybraliÅ›my w odlegÅ‚oÅ›ci  póÅ‚ km.  od polany w kierunku Kobielnika.

Zamaskowani  w mÅ‚odnikach miÄ™dzy skaÅ‚ami  sÅ‚yszeliÅ›my warkoty karabinów maszynowych ze wszystkich stron.   W tej   sytuacji  postanowiliÅ›my ukryć pod kamieniami wszystkie osobiste dokumenty (których już nigdy    nie oglÄ…daliÅ›my).

Szczególne nasilenie strzelaniny sÅ‚yszeliÅ›my na  szczycie Lubomierza-Å?ysiny z  kierunku obserwatorium astronomicznego  -   jak siÄ™ później okazaÅ‚o, walczyÅ‚ tam OddziaÅ‚  "Potoka"  z Wieliczki.

OkoÅ‚o  godz. 11   dostaliÅ›my siÄ™ w ogieÅ„ pocisków, artylerii  i  moździerzy.

WytworzyÅ‚o siÄ™ piekÅ‚o, Å›cinane i padajÄ…ce drzewa, Å›wist rozrywajÄ…cych siÄ™  granatów i  fruwajÄ…ce kamienie doprowadziÅ‚y nas  do przerażenia.

Wtuleni  pod  skałę, osÅ‚upieni  i   spoceni  ze  strachu  czekaliÅ›my co bÄ™dzie dalej.  Echo rozrywajÄ…cych siÄ™ pocisków ogarnęło  całą przełęcz miÄ™dzy Kamiennikiem a Å?ysinÄ…, wydawaÅ‚o  siÄ™ nam, że jesteÅ›my otoczeni.

LeżeliÅ›my z  karabinami   gotowymi  do   strzaÅ‚u rozglÄ…dajÄ…c  siÄ™ na wszystkie strony.

W pewnym momencie, nawaÅ‚nica ognia skierowana zostaÅ‚a w inny rejon Å?ysiny, nastaÅ‚a wzglÄ™dna cisza. WyÅ‚awialiÅ›my każdy podejrzany trzask gałęzi obserwujÄ…c przedpole i Å›cieżkÄ™ prowadzÄ…cÄ… na polane.

TrwaÅ‚o to może 10 min. W pewnym momencie, w odlegÅ‚oÅ›ci okoÅ‚o 100 m zauważyliÅ›my tyralierÄ™ Niemców strzelajÄ…cych na oÅ›lep w krzaki.

Natychmiast zdecydowaliÅ›my siÄ™ na wycofanie w kierunku miejsca kwatery dowództwa - ku naszemu zdumieniu obóz byÅ‚ zlikwidowany. SpotkaliÅ›my tylko  Ludwika Jaworskiego  który maskowaÅ‚  skóry zdobyte z  garbarni  w Dobczycach, oraz pozostawione produkty żywnoÅ›ciowe. Kol. Ludwik Jaworski  poinformowaÅ‚ nas, że posterunki  patrolowe i   czujki zostaÅ‚y Å›ciÄ…gniÄ™te, za wyjÄ…tkiem naszego ponieważ  byliÅ›my pod obstrzaÅ‚em a ludzie z  oddziaÅ‚u szkoleniowego  otrzymali rozkaz  powrotu do  swoich macierzystych oddziaÅ‚ów.

WokóÅ‚ nas  sÅ‚ychać byÅ‚o potężnÄ…  strzelaninÄ™ ze wszystkich stron, co nas zdezorientowaÅ‚o  o  sytuacji  w której   siÄ™ znajdujemy.

ZdecydowaliÅ›my siÄ™  w trójkÄ™, wycofać  siÄ™ w kierunku Kamiennika do  d-ctwa Komendy OkrÄ™gu.

Na  skutek silnego  ognia potÄ™gujÄ…cego   siÄ™  echem miÄ™dzy Kamiennikiem a Å?ysinÄ…,  w pewnym momencie pogubiliÅ›my siÄ™ -  jak siÄ™  później  okazaÅ‚o, kol. Jaworski Ludwik zostaÅ‚ raniony w plecy odÅ‚amkiem granatu i  kol. Scigalski Ludwik "Koroniaty"  wycofaÅ‚ siÄ™ z nim do pobliskiego  domu,  o czym ja nie wiedziaÅ‚em.

Pozostawiony wÅ‚asnemu losowi, wycofywaÅ‚em siÄ™ w kierunku zabudowaÅ„ gdzie byÅ‚a kwatera Dowództwa Obwodu "KoÅ›cieszy", byÅ‚o  to  u podnóży  "Kamiennika" od  strony wsi  ZasaÅ„.   W zabudowaniach kwatery KO byÅ‚o  zamieszanie i   popÅ‚och a wokóÅ‚ pracujÄ…cej  radiostacji  zgrupowani  byli   oficerowie Komendy. Pierwszemu napotkanemu oficerowi  zameldowaÅ‚em o   swojej  sytuacji  -  który po  wysÅ‚uchaniu mnie, poleciÅ‚ mi  dołączyć do pierwszego napotkanego   OddziaÅ‚u nacierajÄ…cego na szosÄ™   ZasaÅ„-Glichów i  most w Poznachowicach. Przez lornetkÄ™  obserwowaÅ‚em  jak na dole drogÄ… z  Zasania w kierunku Glichowa  jedzie kolumna  samochodów niemieckich i  atakuje nasze OddziaÅ‚y. Pod osÅ‚onÄ… zwaÅ‚ów kamieni  polnych, czoÅ‚gaÅ‚em siÄ™ i  podbiegaÅ‚em w kierunku Glichowskiego mostu.   GaÅ‚y czas Niemcy jadÄ…cy w kolumnie, samochodowej ostrzeliwali   teren z  broni  maszynowej   i   granatników a  samolot prowadzÄ…cy rozpoznanie terenu krążyÅ‚ nad polami  prażąc ogniem po polu gdzie usytuowane byÅ‚y stanowiska naszych OddziaÅ‚ów.

Nasi nie byli mu dÅ‚użni  i  odwzajemniali  siÄ™ ogniem z karabinów maszynowych  a nawet z rÄ™cznych, w momentach kiedy pozwoliÅ‚ sobie    na zbyt niski lot nad naszymi stanowiskami.

W odlegÅ‚oÅ›ci  okoÅ‚o  2 km od mostu w Glichowie, dołączyÅ‚em do  pierwszego napotkanego  oddziaÅ‚u, który zajmowaÅ‚ stanowiska strzeleckie w zagłębieniu terenu. ZauważyÅ‚em tu kolegów z Wieliczki  a miÄ™dzy innymi  Kazka Dunikowskiego, Andrzeja GrodziÅ„skiego, Staszka RzepÄ™  i  innych. DowodziÅ‚ nimi  M. Kurowski "Å?uska" - zrobiÅ‚o mi  siÄ™  raźniej, ale nie byÅ‚o czasu na rozmowÄ™.  Wtedy wÅ‚aÅ›nie pierwszy raz użyÅ‚em swojego zdobytego karabinu, strzelajÄ…c  w kierunku niemieckiej  kolumny samochodowej. W zapasie miaÅ‚em okoÅ‚o  30szt naboi, to  też nie żaÅ‚owaÅ‚em sobie tej przyjemnoÅ›ci aczkolwiek staraÅ‚em siÄ™ celnie strzelać. Zachód  sÅ‚oÅ„ca wskazywaÅ‚, że  jest okoÅ‚o  godz. 18 - nawet nie zauważyÅ‚em jak OddziaÅ‚ "Potoka" oddaliÅ‚ siÄ™, a ja znalazÅ‚em siÄ™ w Å›ród kol. z innego oddziaÅ‚u. Prawdopodobnie byÅ‚ to oddziaÅ‚ "Lisowszczyków" - nie jestem tego pewny, ponieważ z tego OddziaÅ‚u nikogo nie znaÅ‚em.

W pewnym momencie usłyszeliśmy detonację z okolic mostu w Poznachowicach a za chwilę potężny okrzyk - hura-ra-ra, pomieszany z odgłosami strzelaniny. Wszyscy poderwaliśmy się i krzycząc hura-ra-ra biegliśmy w stronę mostu, strzelając w kierunku wroga.

Huraganowy ogieÅ„ z karabinów maszynowych ze strony niemieckiej, zmusiÅ‚ nas do przycupniÄ™cia do ziemi - a na rozkaz dowódców, poszczególne grupy naszych żoÅ‚nierzy podrywaÅ‚y siÄ™ biegnÄ…c skokami naprzód w kierunku mostu i krzaków potoku ZasaÅ„.

RobiÅ‚a siÄ™ już szarówka jak dotarÅ‚em do potoku. W krzakach roiÅ‚o siÄ™ od naszych, po drugiej stronie potoku widziaÅ‚em na szosie samochody niemieckie, które penetrowali koledzy z różnych oddziaÅ‚ów a dalej w po-lach uciekajÄ…cych Niemców w kierunku CzasÅ‚awia.

PanowaÅ‚ straszny harmider połączony z bezÅ‚adnÄ… strzelaninÄ…. Niemcy pozostawiali niektóre samochody i motocykle, ratujÄ…c siÄ™ ucieczkÄ…. PobiegÅ‚em w kierunku mostu, most byÅ‚ zawalony a w dole sterczaÅ‚a niemiecka tankietka oblężona przez naszych.

Na brzegu potoku zauważyłem p.por. "Słoneczko" wydającego rozkazy, domyśliłem się że są to ludzie z Oddziału "Śmiałego". Dołączyłem do nich pomagając wypychać niemieckie samochody i motocykle.

ByÅ‚o już prawie ciemno i nikogo nie mogÅ‚em rozpoznać, zresztÄ… wszyscy byli tak zmÄ™czeni i umorusani że trudno byÅ‚o rozpoznać nawet bliskich kolegów. PracowaliÅ›my do póÅ‚nocy przy Å›wietle księżyca,  wreszcie por. "SÅ‚oneczko" odwoÅ‚aÅ‚ nas kilku od pracy i poleciÅ‚ nam doprowadzić 2-ch jeÅ„ców niemieckich na "melinÄ™" ÅšmiaÅ‚ego pod Grodzisko.

Na kwaterze "ÅšmiaÅ‚ego" jeÅ„ców przekazaliÅ›my sÅ‚użbie wartowniczej a sami zmÄ™czeni i gÅ‚odni, brudni jak "nieboskie stworzenia" - padliÅ›my na boisku w stodole.

Około 4 nad ranem, zostałem obudzony i polecono mi umyć się, oczyścić mundur i zameldować się w izbie gdzie odbywał się sąd polowy nad żandarmami niemieckimi.

Uczyniłem to w ciągu 10-ciu min. i zameldowałem się regulaminowo przed Trybunałem Sądu Wojskowego.

Oficer w randze majora, wskazaÅ‚ na mnie zwrócony do żandarma niemieckiego i powiedziaÅ‚ te sÅ‚owa: "das ist Polnische bandit?" - Niemiec popatrzyÅ‚ na mnie i spuszczajÄ…c gÅ‚owÄ™ powiedziaÅ‚ po niemiecku "ja mam w Rzeszy syna w tym wieku, który jest w wojsku" - kazano mi odejść a rozprawa toczyÅ‚a siÄ™ dalej.

Po wyjściu dowiedziałem się, że żandarm nie chciał przyznać, że walka toczyła się z wojskiem polskim w konspiracji, dlatego prokurator zażądał za reprezentowania jednego z najmłodszych żołnierzy - los padł na mnie.

Rano  przebudziÅ‚ mnie   ożywiony ruch,   za chwilÄ™ miaÅ‚  siÄ™  odbyć wyrok nad  żandarmami, wyrok miaÅ‚a wykonać  siostra kolegi  który zginÄ…Å‚ w walce z Niemcami  - wyroku  jednak nie wykonaÅ‚a, ponieważ przed oddaniem strzaÅ‚u zemdlaÅ‚a.

W obejÅ›ciu kwatery  "ÅšmiaÅ‚ego" aż  rojno byÅ‚o  od żoÅ‚nierzy z różnych OddziaÅ‚ów.   W jednej   grupie zauważyÅ‚em  swoich kolegów z  macierzystego OddziaÅ‚u  "Å»óÅ‚wia-DÄ™ba".   OkazaÅ‚o  siÄ™,  że w czasie kiedy wysÅ‚ano nas  do OddziaÅ‚u szkoleniowego, w ramach uzupeÅ‚nienia, do  OddziaÅ‚u przyjÄ™to  kilku nowych kolegów z  Wieliczki, miÄ™dzy innymi  Lucian Borowiec, Marian Koczy i  inni.  Dowódca byÅ‚ na naradzie w sztabie, to  też  dołączyÅ‚em do nich dzielÄ…c  siÄ™   swoimi  przeżyciami  z wczorajszego  dnia.

 

5. Relacja kol. Grabowskiego "Wrzosa" z dnia 22 września 1944r.

 

Å?Ä…cznik z K.O.  przyniósÅ‚ rozkaz aby zlikwidować obóz  szkoleniowy. W zwiÄ…zku z  tym, po porannym apelu przystÄ…piliÅ›my do  rozbierania namiotów i  zacierania Å›ladów naszego pobytu na polanie.

Niektórzy kol. wyznaczeni  zostali na patrole i  czujki, miÄ™dzy innymi  KÅ‚os i  Koroniaty.   OkoÅ‚o  godz.9  rozpoczęła  siÄ™   strzelanina nÄ… dobre,  zdawaÅ‚o siÄ™  że  stanowiska niemieckie  sÄ… tuż, tuż.   RozrywajÄ…ce siÄ™  pociski nad naszymi  gÅ‚owami dawaÅ‚y znać,  żej sprawa jest poważna. Nasilenie ognia nieprzyjaciela wyczuwane byÅ‚o od strony PorÄ™by,  ale na szczycie Å?ysiny sÅ‚ychać byÅ‚o  warkoty karabinów maszynowych i  automatów. Przy Komendzie OddziaÅ‚u Szkoleniowego pozostaÅ‚a pewna grupa ludzi,  a my otrzymaliÅ›my rozkaz  powrotu do  swoich OddziaÅ‚ów.   My od Å»óÅ‚wia poszliÅ›my z  chÅ‚opakami  od ÅšmiaÅ‚ego w kierunku Lipnika. Do Wierzbanowej niemieliÅ›my powrotu ponieważ  dowiedzieliÅ›my siÄ™,  że od Kasinki nadciÄ…gajÄ… Niemcy. W zwiÄ…zku z tym ustaliliÅ›my, że idziemy pod Grodzisko, na melinÄ™ ÅšmiaÅ‚ego. Przez Lipnik, WiÅ›niowÄ…, dotarliÅ›my do Poznachowic  Górnych w godzinach poÅ‚udniowych.  OddziaÅ‚ ÅšmiaÅ‚ego byÅ‚ zamaskowany w gotowoÅ›ci bojowej. ZameldowaliÅ›my siÄ™  u por. "SÅ‚oneczko", który swoich ludzi  przyjÄ…Å‚, a nam kazaÅ‚ czekać na wiadomość gdzie znajduje siÄ™ oddziaÅ‚  "DÄ™ba". CaÅ‚y czas pracowaÅ‚a radiostacja i  utrzymywana byÅ‚a łączność z KomendÄ… Obwodu.  OkoÅ‚o  godz.  16 por. "SÅ‚oneczko" zebraÅ‚ wszystkich żoÅ‚nierzy i  wyruszyliÅ›my na obstawienie szosy miÄ™dzy Glichowem a CzasÅ‚awiem. ZajÄ™liÅ›my stanowiska w krzakach potoku Krzyworzeka, część ludzi  z  por. "SÅ‚oneczko" udaÅ‚a siÄ™ korytem potoku w kierunku mostu w Glichowie,  a my podczoÅ‚galiÅ›my siÄ™   jak najbliżej   szosy i  pilnowaliÅ›my aby Niemcy nie przedarli   siÄ™  do Dobczyc.   OkoÅ‚o  godz.18 trzy samochody niemieckie przedarÅ‚y siÄ™  szosÄ… do Dobczyc, strzelaliÅ›my do nich, ale bez   skutku.

Na  swoich stanowiskach trwaliÅ›my do póÅ‚nocy, później  wróciliÅ›my na melinÄ™ ÅšmiaÅ‚ego  i  tu dołączyÅ‚em do  swoich.

Po powrocie d-cy naszego  OddziaÅ‚u z narady, zameldowaÅ‚em mu o  swojej   sytuacji, a On poleciÅ‚ mi  pozostać w Oddziale.

W ciÄ…gu dnia "byÅ‚o ostre pogotowie a patrole z różnych, oddziaÅ‚ów przeszukiwaÅ‚y teren wczorajszej  walki. W tym wÅ‚aÅ›nie dniu tj.   13 wrzeÅ›nia I944r.  zginÄ…Å‚ w CzasÅ‚awiu od kuli zaczajonego  żandarma nasz   starszy kolega z Wieliczki   StanisÅ‚aw Lassler "Kania".  W Oddziale zapanowaÅ‚o przygnÄ™bienie i  smutek. Wieczorem opuÅ›ciliÅ›my kwaterÄ™  ÅšmiaÅ‚ ego, udajÄ…c  siÄ™ na   "melinÄ™" w Gruzowie.   W czasie przemarszu zdarzyÅ‚a  siÄ™  zabawna historia, której  auto-rem byÅ‚ Lucian Borowiec ps. "Dedo".

MaszerowaliÅ›my wzdÅ‚uż  potoku w kierunku Raciechowic  zachowujÄ…c  szyk ubezpieczeniowy i peÅ‚nÄ…  gotowość bojowÄ….   Lucek Borowiec  zdrzemnÄ…Å‚  siÄ™ w czasie marszu  (nie spaÅ‚ dwie noce)  i  w pewnym momencie trzymajÄ…c rÄ™ce w tyle na kolbie karabinu, nieÅ›wiadomie pociÄ…gnÄ…Å‚ za  jÄ™zyk spustowy - potężny huk w ciszy nocnej  odruchowo  cisnÄ…Å‚ nas  wszystkich na ziemiÄ™.   Przez  chwilÄ™ leżeliÅ›my w  krzakach nie wiedzÄ…c  co   siÄ™  staÅ‚o, nadsÅ‚uchiwaliÅ›my skÄ…d padÅ‚  strzaÅ‚ i   skÄ…d należy siÄ™  spodziewać dal-szych, byliÅ›my pewni  że to zasadzka i  tuliliÅ›my siÄ™  szczelnie do  ziemi -a tu gÅ‚os   "o  cholera, dymi  mi   siÄ™ z rury".

Wszyscy  jak nas byÅ‚o  okoÅ‚o  dwudziestu, poderwaliÅ›my siÄ™  i  z  biciem serca biegliÅ›my w stronÄ™ usÅ‚yszanego  gÅ‚osu -  wymyÅ›lajÄ…c mu cieszyliÅ›my siÄ™, że to   tylko przypadek, a nie zasadzka.

GÅ‚upio byÅ‚o naszemu koledze, w czasie dalszego marszu gÄ™sto   siÄ™ przed nami  tÅ‚umaczyÅ‚.  Na drugi   dzieÅ„ stanÄ…Å‚ do  raportu u dowódcy i  otrzymaÅ‚  jakÄ…Å› tam karÄ™   (nie pamiÄ™tam  już   jakÄ…) - wypeÅ‚niÅ‚  jÄ… dokÅ‚adnie, byÅ‚ on żoÅ‚nierzem bardzo zdyscyplinowanym i  obowiÄ…zkowym, pochodziÅ‚ z rodziny wojskowej  -  ojciec Jego byÅ‚ zawodowym oficerem,  za przynależność do ZWZ zgiÄ…Å‚ w OÅ›wiÄ™cimiu w roku 1940.

W czasie postoju w Gruszowie,  przeczekaliÅ›my pacyfikacjÄ™  Lipnika i

WiÅ›niowej.   Tego ponurego  zajÅ›cia nie bÄ™dÄ™  komentowaÅ‚ -  odwoÅ‚ujÄ™  siÄ™

do książki p. Banacha "Nastały Krwawe Dni".

W tym okresie odbyÅ‚ siÄ™ pogrzeb naszego  kolegi  StanisÅ‚awa Lasslera "Kani",  jednak z uwagi na ostre pogotowie w oddziaÅ‚ach nie mogliÅ›my wszyscy wziąść w nim udziaÅ‚u.

Pogrzeb  odbyÅ‚  siÄ™ na Grodzisku - przy trumnie wygÅ‚osiÅ‚ mowÄ™  Dowódca OddziaÅ‚u  "Å»óÅ‚w" Franciszek Mróz, której  treść przytaczam poniżej.

"Podchorąży StanisÅ‚aw Lassler pseudonim KANIA dowódca  oddziaÅ‚u partyzanckiego polegÅ‚ na polu chwaÅ‚y w Å›miertelnym boju z potworem krzyżackim dnia  13.09.1944r. WalczÄ…c na  czele swojego  oddziaÅ‚u padÅ‚  Å›mierciÄ… bohatera na polach wsi   CzasÅ‚aw,  koÅ‚o Dobczyc  w fatalny dzieÅ„ 13  wrzeÅ›nia 1944r.   ByÅ‚ to nastÄ™pny dzieÅ„ po rozbiciu batalionu niemieckiej  żandarmerii  koÅ‚o Lipnika.   W tym dniu oddziaÅ‚y Armii Krajowej  likwidowaÅ‚y ostatki rozbitych  Niemców. W tych okolicznoÅ›ciach oddziaÅ‚ nasz natknÄ…Å‚ siÄ™ na zasadzkÄ™ niemieckÄ… i po zranieniu mnie, dowództwo objÄ…Å‚ podchorąży Kania. Kiedy jeszcze z oddziaÅ‚u polskiego padÅ‚o dwóch żoÅ‚nierzy -podchorąży KANIA oszczÄ™dzajÄ…c żoÅ‚nierzy - sam uzbrojony w granaty i broÅ„ krótkÄ…, rwaÅ‚ siÄ™ na ukrytego Niemca i w chwili gdy w krzyżaka rzuciÅ‚ granatem, ten Å›miertelnymi pociskami odebraÅ‚ mu życie, a sam padÅ‚ rozszarpany przez polski granat.

PolegÅ‚y podchorąży KANIA - dzielny Towarzyszu broni, bohaterski Dowódco

 - mÅ›ciÅ‚eÅ› krzywdy Narodu Polskiego - mÅ›ciÅ‚eÅ› pomordowanych rodaków - mÅ›ciÅ‚eÅ› palonych w obozach Å›mierci, mÅ›ciÅ‚eÅ› Å›mierć zamÄ™czonej Matki swej i Ojca - i tortury uwiÄ™zionej siostry. I kiedy na drodze zemsty swej znaczyć miaÅ‚ na rÄ™kojeÅ›ci swego pistoletu 30 kreskÄ™ - a każda poprzednia oznaczaÅ‚a zabitego Niemca - syt zemsty odszedÅ‚eÅ› przed tron Wiekiego Boga, aby tam skargÄ™ zÅ‚ożyć w imieniu umÄ™czonego Narodu Polskiego.

Panie Podchorąży, poszedÅ‚eÅ› w bój! - czy dla zaszczytów i orderów? -nie! - Nie poszedÅ‚eÅ› dla kariery i sÅ‚awy - poszedÅ‚eÅ› w bój, Å›ladem rycerzy z pod Grunwaldu, by walczyć za naród caÅ‚y ze Å›miertelnym wrogiem, który zniszczyć nasz naród postanowiÅ‚ w swych planach. ZÅ‚ożyÅ‚eÅ› w ofierze wszystko co najdroższe, RodzinÄ™ swojÄ… i mÅ‚ode życie swoje - aleÅ› powinność Polaka wykonaÅ‚ - i za to dziÅ› skÅ‚adamy Ci najgłębszy hoÅ‚d.

Będziesz przykładem bohaterstwa dla młodzieży, a dla nas wzorem Żołnierza i Obywatela".

Żegnamy Cię dziś w mogile żołnierską piosenką:

Spij Kolego w ciemnym grobie, Niech siÄ™ Polska przyÅ›ni Tobie, A pamiÄ™ci Twojej po wieczne czasy CZEŚĆ   !

WokóÅ‚ osobowoÅ›ci St. Lasslera   "Kani" wytworzyÅ‚a siÄ™ opinia wÅ›ród miejscowej  ludnoÅ›ci  i  OddziaÅ‚ów terenowych  jak również wÅ›ród  żoÅ‚nierzy poszczególnych OddziaÅ‚ów naszego zgrupowania,   że byÅ‚ to  żoÅ‚nierz  od-ważny,  patriotyczny,  dobry dowódca i  dobry kolega.

Na jego  temat mogÄ… wiÄ™cej  powiedzieć Jego  podkomendni   jak np.   Edek Wali-szewski   "Wiarus",  Adam Michalik  "Piorun",  WÅ‚adek Milich  "UÅ‚an" i inni.

Rejon Skrzynki  - KÄ™dzieżynki  i   Gruszowa,   staÅ‚  siÄ™ bardzo niebezpieczny i   dalsze przebywanie  tak licznego  OddziaÅ‚u dowodzonego   już przez Jana Pala   "DÄ™ba",  byÅ‚o nie wskazane i  w ramach przegrupowaÅ„,   OddziaÅ‚ "DÄ…b" przemieÅ›ciÅ‚ siÄ™ na Lubomierz - Å?ysinÄ™ w rejon spalonego  obserwatorium astronomicznego. Wyznaczono nam "melinÄ™" w domach przysióÅ‚ka. "Parelówka -  Burdelówka". Oprócz  naszego  oddziaÅ‚u, zgrupowane tam byÅ‚y oddziaÅ‚y  "ÅšmiaÅ‚y, "Buk", i  o ile pamiÄ™tam kilka dni   kwaterowali  ludzie  "Potoka"  oraz  dowództwo Komendy Obwodu.  Wydaje mi   siÄ™, że w tym okresie mjr. "Kleofas" przejÄ…Å‚ dowództwo  Komendy Obwodu od   "KoÅ›cieszy".

Zadaniem zgrupowanych, tam oddziaÅ‚ów, byÅ‚o na zmianÄ™ ochrona Komendy i wykonywanie zadaÅ„ wyznaczonych przez DowódcÄ™ Komendy Obwodu.

Prawie przez  dwa miesiÄ…ce   (październik, listopad)  przywiÄ…zani byliÅ›my do  Komendy Obwodu w rejonie WÄ™glówki, Lubomira i  Å?ysiny. ByÅ‚ to  okres kiedy spadÅ‚ duży Å›nieg i  poruszanie siÄ™  w terenie byÅ‚o uciążliwe,   to też niektórzy koledzy poprzywozili  sobie z  domu narty, które byÅ‚y bardzo  przydatne do patrolowania terenu i   innych zadaÅ„. W okresie tych dwóch miesiÄ™cy,   zdarzyÅ‚o   siÄ™  sporo  ciekawych zajść. Niektóre z nich pamiÄ™tam i  postaram  siÄ™  o nich napisać.

Pewnego popoÅ‚udnia peÅ‚niÄ…c  funkcjÄ™   sÅ‚użbowego,   otrzymaÅ‚em polecenie od  chor. Galowitza   "Olszy",  wskazania miejsca kwatery Komendy Obw. grupie ludzi  której   przewodniczyÅ‚ kpt. "Koral "MieczysÅ‚aw CieÅ›lik Krakowskiego  OkrÄ™gu Armii  Krajowej.

Oprócz kpt. "Korala" byli również ludzie z Wieliczki których dobrze znaÅ‚em a to: Kazimierz Jarosz, MieczysÅ‚aw Batko ps. "Szarotka", Tadeusz Grochal  ps. "Basza" i   Londek WÄ…sowicz  ps. "Kulka".

Po  drodze dowiedziaÅ‚em siÄ™,   że odbÄ™dzie  siÄ™  rozprawa  SÄ…du Wojskowego nad konfidentem na rzecz "gestapo" który pochodzi z Wieliczki. W izbie    kwatery    Komendy,   trwaÅ‚y przygotowania i  kompletacja TrybunaÅ‚u Wojskowego.  Konfident uwiÄ™ziony byÅ‚ w piwnicy strzeżonej przez wartowników -  widziaÅ‚em go przez  kraty i  rzeczywiÅ›cie byÅ‚ to  czÅ‚owiek z  Wieliczki  którego  znaÅ‚em.

Oskarżonemu udowodniono  dziaÅ‚alność  szpiegowskÄ… na korzyść   "gestapo". DowiedziaÅ‚em siÄ™, że znaleziono przy nim mapkÄ™ powiatu myÅ›lenickiego na której  naniesione byÅ‚y wsie w których kwaterowaÅ‚y oddziaÅ‚y partyzanckie.   MapkÄ™ miaÅ‚ ukrytÄ… w obcasie buta -  wyrok byÅ‚  jednoznaczny kara  Å›mierci.

AtrakcjÄ… dla naszych oddziaÅ‚ów byÅ‚  fakt przypadkowego przejÄ™cia zrzutu broni  i  amunicji  dla oddziaÅ‚ów radzieckich. Nie jestem tego pewny,  ale prawdopodobnie zrzut przechwycony byÅ‚ na Å?ysinie,   przez  ludzi  z  OddziaÅ‚u  "Buka"  albo   "ÅšmiaÅ‚ego". W tej   sprawie przez  kilka dni   trwaÅ‚y pertraktacje Dowództwa  OddziaÅ‚ów radzieckich z  naszym dowództwem Komendy Obwodu.

W konsekwencji jednak, pojemniki z broniÄ… i amunicjÄ… zostaÅ‚y zwrócone partyzantom radzieckim z Turbacza, niemniej jednak w naszych OddziaÅ‚ach pojawiÅ‚a siÄ™ broÅ„ radziecka - samozaradki, pepesze i   amunicja. MieliÅ›my również w tym okresie zatargi  z  radzieckim oddziaÅ‚em partyzanckim na tle rabunkowym miejscowej ludnoÅ›ci  z  WÄ™glówki. Do Komendy Obwodu doniesiono,   że partyzanci   radzieccy zagrabili  gospodarzowi  z  mieszkania buty i  barana (w tych czasach, byÅ‚ to  dobytek dość znaczny).   DziaÅ‚o  siÄ™  to  wieczorem w okresie kiedy spadÅ‚ duży  Å›nieg i pola oraz   drogi  zasypane byÅ‚y gruba,, warstwÄ… Å›niegu.

Na polecenie K.O.  wyznaczono  dwa oddziaÅ‚y patrolowe,   celem odszukania i  odebrania zrabowanych rzeczy gospodarzowi.

Jeden oddziaÅ‚ patrolowy wyznaczony byÅ‚ z  grupy  "ÅšmiaÅ‚ego" a drugi z naszego  OddziaÅ‚u  "DÄ…b".

Po   Å›ladach krwi  z barana, ustalono  kierunek przemarszu oddziaÅ‚u radzieckiego a ludzie z terenówki  okreÅ›lili  domy w których nocujÄ… partyzanci radzieccy.

W tej  sytuacji  dowódcy oddziaÅ‚ów patrolowych ustalili,   że o póÅ‚nocy rozpoczniemy akcjÄ™ na wyznaczony cel.

DowódcÄ… naszego patrolu byÅ‚  ZdzisÅ‚aw Stojek ps. "Å»bik" albo   Edward Morawski   "Zielonka" -  dokÅ‚adnie nie pamiÄ™tam.

Oprócz  wyżej   wymienionych w naszym patrolu brali  udziaÅ‚:   WÅ‚adysÅ‚aw Milich ps. "UÅ‚an",   Ferdynand Grabowski ps. "Wrzos",   Ludwik Scigalski  ps. "Koroniaty" ps. Krakus nazwiska nie znam,   Tadeusz Piotrowski ps. "KÅ‚os",   Zygmunt Batko ps. "Zielony",   Lucian Borowiec  ps. "Dedo".

PrzedsiÄ™wziÄ™cie należaÅ‚o  przeprowadzić  ostrożnie, aby nie doszÅ‚o  do  strzelaniny.  Partyzanci  radzieccy rozlokowani  byli  w dwóch domach,  ustalono że pierwszy dom otoczony zostanie przez  nasz   OddziaÅ‚ a drugi  przez  ludzi  z   OddziaÅ‚u ÅšmiaÅ‚ego.

Do akcji  przystÄ…piliÅ›my w ustalonym czasie,   podchodzÄ…c na bezpieczna odlegÅ‚ość od domów zlokalizowanych na poÅ‚udniowym zachodzie od koÅ›cioÅ‚a w WÄ™glówce.

Dość duży Å›wieży Å›nieg wyciszaÅ‚ odgÅ‚osy naszych oddziaÅ‚ów maszerujÄ…cych do wyznaczonego celu. Wyznaczeni ludzie podeszli pod dom, celem rozpoznania sytuacji. OkazaÅ‚o siÄ™, że z izby sÅ‚ychać chrapanie a caÅ‚y dom pogrążony byÅ‚ w ciszy. Ustalony zostaÅ‚ scenariusz akcji rozbrojenia partyzantów radzieckich. CzoÅ‚ówka naszego patrolu lekko zastukaÅ‚a do drzwi, które po chwili otworzyÅ‚y siÄ™ a "gazda" wskazaÅ‚ izbÄ™ w której Å›piÄ… partyzanci. Pierwsi do izby wpadli z automatami "Zielonka" Edw. Morawski i "Å»bik" Zdz. Stojek oraz "UÅ‚an" z rkmem. W peÅ‚nym zaskoczeniu oÅ›lepili latarkami Å›piÄ…cych. Nie byÅ‚o sprzeciwu, prawie wszyscy usiedli na posÅ‚aniu podnoszÄ…c rÄ™ce do góry. Jeden próbowaÅ‚ siÄ™gnąć po broÅ„ i natychmiast zostaÅ‚ przyduszony rkmmem przez "UÅ‚ana" WÅ‚. Milicha. W tej sytuacji inicjatywa byÅ‚a w naszych rÄ™kach i natychmiast pozbieraliÅ›my broÅ„ wiszÄ…cÄ…, na Å›cianach oraz każdego dokÅ‚adnie przeszukaliÅ›my, zabierajÄ…c broÅ„ krótkÄ… i amunicjÄ™. ZabraliÅ›my również radiostacjÄ™ którÄ… obsÅ‚ugiwaÅ‚a kobieta. Dowódca naszego patrolu wyjaÅ›niÅ‚ im dlaczego zostali rozbrojeni i wezwaÅ‚ ich do ubrania siÄ™, bo muszÄ… iść razem z nami do Komendy Obwodu Armii Krajowej. Po pewnej wymianie zdaÅ„, wszyscy zebrali siÄ™ i razem opuÅ›ciliÅ›my dom. DołączyliÅ›my do patrolu "ÅšmiaÅ‚ego" który również zakoÅ„czyÅ‚ swoje zada-nie, prowadzÄ…c grupÄ™ rozbrojonych partyzantów radzieckich. DźwigajÄ…c odebranÄ… broÅ„, amunicjÄ™ i radiostacjÄ™, prawie rano dotarliÅ›my do Komendy.

Raport z przebiegu akcji zÅ‚ożyli dowódcy, stawiajÄ…c do dyspozycji sztabu broÅ„ i partyzantów radzieckich.

Po upływie około 2 godz. do aresztowanych wyszedł Komendant "Kościesza" i udzielił im nagany za okradanie miejscowej ludności. Wysłuchał ich wyjaśnień, nam nakazał oddać broń i amunicję oraz wszystkie zabrane przedmioty i kazał ich zwolnić.

Byli to partyzanci prawdopodobnie z Turbacza, co potwierdzili koledzy którzy odprowadzili ich do wsi.

Warunki zimowe nie sprzyjaÅ‚y do utrzymywania czystoÅ›ci  i higieny. Brak możliwoÅ›ci uprania i wysuszenia bielizny osobistej oraz konieczność nocowania w przepoconej odzieży na stroconej sÅ‚omie, lub sianie, doprowadziÅ‚ do zawszenia wszystkiego i wszystkich.

W tej sytuacji, każdy na własną rękę starał się doprowadzić do porządku. Z kolegami z Wieliczki otrzymaliśmy przepustki do domu aby pozbyć się tego nieprzyjemnego towarzystwa.

Po dwóch dniach wróciliÅ›my do OddziaÅ‚u i powiadomiono nas, że mamy parÄ™ godzin na odpoczynek a po obiedzie mamy siÄ™ zameldować w Komendzie Obwodu gdzie czeka na nas chor. Edward Galowitz ps. "Olsza". Zgodnie z rozkazem zameldowaliÅ›my siÄ™ w: Komendzie po poÅ‚udniu, o ile pamiÄ™tam dnia 27 albo 28 listopada 1944r.

Chorąży "Olsza" poinformowaÅ‚ nas, że od tej chwili jest naszym dowódcÄ… i przedstawiÅ‚ nam plan zadania jaki mamy do wykonania z rozkazu K.O. ChodziÅ‚o o konwojowanie furmanki zaÅ‚adowanej różnymi paczkami, skrzynkami i workami których zawartość znana byÅ‚a tylko dowódcy. Trasa konwoju przebiegać miaÅ‚a przez Å?ysinÄ™, Pcim do Zawadki na górze KotuÅ„. W skÅ‚ad drużyny konwojujÄ…cej, wchodzili kol.kol.: d-ca Edward Galowitz ps. "Olsza", WÅ‚adysÅ‚aw Milich ps. "UÅ‚an", Zygmunt Batko ps. "Zielony", Ferdynand Grabowski ps. "Wrzos", Tadeusz Piotrowski PS. "KÅ‚os", Lucjan Borowiec ps. "Dedo", Ludwik Scigalski ps. "Koroniaty, PS. "Krakus" albo "Krakowiak" zdaje mi siÄ™ że nazywaÅ‚ siÄ™ StanisÅ‚aw GawÄ™da,  woźnica wÅ‚aÅ›ciciel furmanki i konia pochodziÅ‚ z WÄ™glówki.

0 ile pamiÄ™tam byÅ‚o nas dziewiÄ™ciu, a może dwunastu. Wyszczególnionych kolegów na pewno pamiÄ™tam. WyruszyliÅ›my o zmierzchu w kierunku Å?ysiny, przy zachowaniu regulaminu. Dowódca rozstawiÅ‚ straż  przedniÄ…,   łącznika,   straż  tylniÄ… a  sam przy ubezpieczeniu karabinu maszynowego, szedÅ‚ przy furmance.

Tak rozstawione straże, zachowane były do zakończenia wyznaczonego zadania.

 ByÅ‚ lekki  przymrozek, ale bez   Å›niegu.   Droga, a wÅ‚aÅ›ciwie bezdroża

prowadziÅ‚y przez  las i  wyboiste przeÅ‚omy skalne. W  tych warunkach byliÅ›my zmuszeni pchać, podnosić  a nawet przenosić  Å‚adunek furmanki.

Do Raby dotarliÅ›my okoÅ‚o póÅ‚nocy.   Zamaskowani   czekaliÅ›my na patrol z   terenówki,   który miaÅ‚ nas przeprowadzić przez  RabÄ™ i  szosÄ™  zakopiaÅ„skÄ….   W tym dniu  jak maÅ‚o kiedy szosa zakopiaÅ„ska patrolowana byÅ‚a przez  Å¼andarmeriÄ™ i  wojsko niemieckie,  nie byÅ‚o  wiÄ™c możliwoÅ›ci  bezpiecznego  przejÅ›cia tej nocy na  drugÄ… stronÄ™   szosy i  Raby.

NastÄ™pny dzieÅ„ przeczekaliÅ›my przy wzmożonej   czujnoÅ›ci  i  okoÅ‚o   11 godziny   w nocy przeszliÅ›my przez RabÄ™  i   szosÄ™ zakopiaÅ„skÄ… w Pcimiu,   obierajÄ…c kierunek marszu na KotoÅ„ -  ZawadkÄ™.

Przy pomocy ludzi  z  terenówki,   prawie przez   3  km pchaliÅ›my pod  stromiznÄ™  furmankÄ™  z  Å‚adunkiem  (wÅ‚aÅ›ciwie przenosiliÅ›my jÄ…)  i  okoÅ‚o   2 w nocy dotarliÅ›my do   Zawadki na kwaterÄ™  dowództwa K.O.   mieszczÄ…cej   siÄ™  w domach koÅ‚o  szkoÅ‚y.

DowiedzieliÅ›my siÄ™,   że Å‚adunek który konwojowaliÅ›my zawieraÅ‚ bardzo ważnÄ… i   tajnÄ…, dokumentacjÄ™ Komendy Obwodu oraz radiostacjÄ™ i   sprzÄ™t łącznoÅ›ciowy, jak również  druki  i   maszyny do pisania.

CaÅ‚ość przenieÅ›liÅ›my do  wskazanych pomieszczeÅ„,   który przejÄ™ty zostaÅ‚ przez  oficerów sztabowych,  o ile pamiÄ™tam byli  to  por. "Ornano" nazwiska nie znam i  mjr. "Kleofas" również nazwiska nie znam.

ZmÄ™czeni  i  wybrudzeni  padliÅ›my na  siano w wyznaczonej   stodole.OkoÅ‚o  4-5  rano, poderwaÅ‚y nas  ze  snu zmasowane  strzaÅ‚y z karabinów maszynowych i  automatów.   Za chwilÄ™   wpadÅ‚ do  stodoÅ‚y jakiÅ› oficer ze sztabu i  poleciÅ‚ nam natychmiast  zaÅ‚adować na furmankÄ™  to  co przed trzema godzinami  przywieźliÅ›my.

WypadliÅ›my na drogÄ™,   gdzie Komendant   "KoÅ›ciesza"  i   Jego   "Pani" a  także jeszcze kilku oficerów dreptali  na koniach, dyskutujÄ…c miÄ™dzy sobÄ….

Rozespani nie wiedzieliÅ›my co  siÄ™  dzieje,  byÅ‚a gÄ™sta mgÅ‚a i  strzaÅ‚y z  automatów i  innej  broni,  wydawaÅ‚y nam siÄ™  tuż, tuż.

Jak  siÄ™ później   okazaÅ‚o, walczyÅ‚y  już  z Niemcami   oddziaÅ‚y zgrupowania "Å»elbet".

Furmanka podjechała pod dom gdzie złożyliśmy ładunek a chor. "Olsza" rozkazał nam natychmiast go załadować, za moment byliśmy gotowi do wymarszu.

W Å›ród oficerów daÅ‚ siÄ™ zauważyć niepokój i brak decyzji co do usta-lenia kierunku wymarszu naszego "konwoju".

W pewnym momencie, podjechaÅ‚ na koniu rtm. "Dzik" nazwiska nie znam, i z mapÄ… w rÄ™ku wskazaÅ‚ naszemu dowódcy kierunek odwrotu naszego oddziaÅ‚u.

PamiÄ™tam jak dziÅ› -  chor. "Olsza" przeszedÅ‚ wzdÅ‚uż naszej  grupy,   każdemu  siÄ™  przyglÄ…dnÄ…Å‚  i  wydaÅ‚ rozkaz  wymarszu na póÅ‚nocny-zachód od  strony Zawadki,   zachowujÄ…c poprzedni  szyk marszu, byÅ‚o to  miÄ™dzy godz. 6-7 rano. W odgÅ‚osach strzelaniny od strony poÅ‚udniowo-zachodniej,  kiedy gÄ™sta mgÅ‚a utrudniaÅ‚a nam łączność miÄ™dzy sobÄ…,   w peÅ‚nym napiÄ™ciu z broniÄ… gotowÄ… do  strzaÅ‚u, maszerowaliÅ›my zgodnie z wydanym rozkazem.

Nad ubezpieczeniem furmanki z  cennym Å‚adunkiem czuwaÅ‚  z  karabinem maszynowym "UÅ‚an" WÅ‚. Milich, który szedÅ‚ obok d-cy.

Polna droga ze wsi  prowadziÅ‚a do  lasu,   z  prawej   strony byÅ‚ wÄ…wóz przez który pÅ‚ynÄ…Å‚ potok, a z lewej pola.

Po  przejÅ›ciu okoÅ‚o   1   km.   weszliÅ›my do  lasu,  po przejÅ›ciu okoÅ‚o póÅ‚ km, przednia czujka daÅ‚a znać,   że z doÅ‚u sÅ‚ychać jakieÅ› odgÅ‚osy rozmowy.

Wszyscy zatrzymaliÅ›my siÄ™,   wyÅ‚awiajÄ…c   szmery odmienne od spadajÄ…cych mokrych liÅ›ci.

RzeczywiÅ›cie usÅ‚yszeliÅ›my odgÅ‚osy rozmów i   trzask Å‚amanych gałęzi przez idÄ…cych ludzi.  W celu bliższego rozpoznania,  d-ca wysÅ‚aÅ‚ "Zielonego", "Koroniatego"  i   "Krakowiaka" na rozpoznanie, a my staliÅ›my w milczeniu,   czekajÄ…c na rozkazy.

W pewnym momencie usÅ‚yszeliÅ›my z  doÅ‚u doniosÅ‚y gÅ‚os   "Zielonego" -  Stój!

Kto idzie!   -  odpowiedziano  mu, że idzie oddziaÅ‚ partyzancki.

GÅ‚os  odpowiadajÄ…cego byÅ‚ zaciÄ…gajÄ…cy i  wzbudzaÅ‚ podejrzenie   "Zielonego" który ponownie krzyknÄ…Å‚ wezwanie o podanie hasÅ‚a i nazwy oddziaÅ‚u.

W odpowiedzi  posypaÅ‚a  siÄ™   seria strzaÅ‚ów z  automatu,  nasza trójka zrobiÅ‚a to   samo, wycofujÄ…c  siÄ™  w naszym kierunku.

Dowódca wydaÅ‚ rozkaz  zajÄ™cia stanowisk strzeleckich i  po  dwóch rozmieÅ›ciÅ‚ nas miÄ™dzy drzewami  w kierunku spodziewanego ataku, od strony wsi Trzebunia.   MieliÅ›my dogodne stanowiska  strzeleckie ponieważ  konfiguracja terenu byÅ‚a dla nas  korzystna i  dawaÅ‚a możliwość do skonaÅ‚ ego  wglÄ…du  na przedpole i przyjÄ™cia ataku z doÅ‚u.

Stanowisko  strzeleckie wyznaczone dla mnie i  dla Fred. Grabowskiego "Wrzosa" usytuowane byÅ‚o nad brzegiem urwiska,  przy pokaźnych rozmiarów jodle o   Å›rednicy okoÅ‚o  80 cm.

Pod  jej   osÅ‚onÄ…, po  jednej   i  po  drugiej   stronie leżeliÅ›my w pozycji strzeleckiej   a  caÅ‚y czas prażono  do nas  z  automatów na oÅ›lep, ponieważ byliÅ›my dobrze zamaskowani.

DoszliÅ›my do  wniosku,  że  jest to niewielka grupa ludzi,  w zwiÄ…zku z czym należy strzelać do  widocznego  celu.   TrwaÅ‚o  to  może 15-20 min.

mgÅ‚a zaczęła  opadać i  pomiÄ™dzy drzewami  pojawiÅ‚y siÄ™ promyki   sÅ‚oÅ„ca.

Nasza widoczność staÅ‚a siÄ™  lepsza.  Na dole zauważyliÅ›my przeskoki ludzi  od drzewa do drzewa,   byÅ‚  to  dla nas  cel  i  pojedynczo  go  wykorzystaliÅ›my.   W pewnym momencie,   byÅ‚o  to  okoÅ‚o   godz. 9,   ogieÅ„ z  doÅ‚u spotÄ™gowaÅ‚  siÄ™  i  oprócz  automatów, rozpoznaliÅ›my strzaÅ‚y z  karabinów maszynowych i  moździerzy.   RozgorzaÅ‚a walka na caÅ‚ego -  las  stawaÅ‚ siÄ™  coraz przejrzystszy,   zauważyliÅ›my jak z  doÅ‚u podciÄ…ga tyraliera uzbrojonego

"po  zÄ™by" wojska niemieckiego,  a za niÄ… druga linia z  moździerzami,   karabinami  maszynowymi  i  innym sprzÄ™tem.

OdlegÅ‚ość miÄ™dzy wojskiem niemieckim a naszymi   stanowiskami  byÅ‚a niewiÄ™ksza  jak 200 -   300 m - nie byÅ‚o  żartów.   OglÄ…dnÄ…Å‚em siÄ™ do  tyÅ‚u i zauważyÅ‚em palÄ…cÄ… siÄ™  furmankÄ™.   OkazaÅ‚o   siÄ™  że d-ca widzÄ…c  przewagÄ™ wroga,   kazaÅ‚ zniszczyć wszystko  co mogÅ‚oby wpaść w jego rÄ™ce - w tej sytuacji   decyzja byÅ‚a trafna,   bo za parÄ™  minut Niemcy tam byli.

Z prawej naszej  flanki   "UÅ‚an" WÅ‚. Milich,  prażyÅ‚ po wrogu z  karabinu maszynowego, a my z automatów i  karabinów. Nie szczÄ™dziliÅ›my już amunicji.

ByÅ‚ to moment, że Niemcy zatrzymali  siÄ™ i   szukali  dogodnych, dla siebie stanowisk.

Moje i  Fred. Grabowskiego   stanowisko, byÅ‚o  tak obstrzelane,   że na wysokoÅ›ci   1   m kora osÅ‚aniajÄ…cej  nas  jodÅ‚y byÅ‚a zdarta do biaÅ‚ego  drewna.

Niemcy byli  w trudnej  sytuacji, ale my w beznadziejnej.   Chwilami  nawaÅ‚nica ognia byÅ‚a tak duża,   że nie można byÅ‚o  zÅ‚ożyć siÄ™  do   strzaÅ‚u.

Wybuch pocisków z moździerzy dezorientowaÅ‚ nas -  miÄ™dzy nogami  naszego stanowiska wbiÅ‚ siÄ™ pocisk w mech i  z przerażeniem obserwowaliÅ›my jego  skrzydeÅ‚ka - byÅ‚ niewypaÅ‚em.  Na nasze  szczęście takich niewypaÅ‚ów byÅ‚o wiÄ™cej.

W pewnym momencie skÅ‚adajÄ…c  siÄ™ do  strzaÅ‚u,   poczuÅ‚em jak by mnie ktoÅ› uderzyÅ‚ drÄ…giem w prawe przedramiÄ™,  rÄ™ka mi   opadÅ‚a a na zamek karabinu polaÅ‚a siÄ™  krew - krzyknÄ…Å‚em do  "Wrzosa"  Fredek jestem ranny!  natychmiast przy mnie zalazÅ‚ siÄ™  d-ca  "Olsza" i   odciÄ…gnÄ™li  mnie  do  tyÅ‚u w gÄ™sty mÅ‚odnik.

Chorąży Galowitz ps.   "Olsza"  krzyknÄ…, do kolegów aby wzmocnili  ogieÅ„,  a sam zerwaÅ‚  ze mnie kawaÅ‚ rÄ™kawa od koszuli   i   zacisnÄ…Å‚ wÄ™zeÅ‚ powyżej rany, aby zahamować buchajÄ…cÄ… krew.

Rana okazaÅ‚a siÄ™ bardzo groźna,  ponieważ pocisk "dum - dum'' uszkodziÅ‚ tÄ™tnice i kość przedramienia.

W czasie opatrunku straciÅ‚em przytomność  i   odzyskaÅ‚em jÄ… dopiero po poÅ‚udniu,   w momencie kiedy z pola walki  zabierali mnie miejscowi ludzie. W mÅ‚odniku nieprzytomny przeleżaÅ‚em okoÅ‚o  4-5 godz. -  trawiÅ‚a mnie gorÄ…czka, a rÄ™ka byÅ‚a tak spuchniÄ™ta i  sina,   że nie mogÅ‚em jej podźwignąć drugÄ… rÄ™kÄ….

Wzorowa postawa d-cy Edw. Galowitza i mojego  kolegi  Fredka  Grabowskiego, w czasie druzgocÄ…cego natarcia wroga na nasze stanowiska,   uratowaÅ‚a mi  życie.   Można powiedzieć,   że opatrzność Boska czuwaÅ‚a nad nami,  wynika to  z  relacji kol. Grabowskiego, którÄ… poniżej przytaczam. To, że nie zostaÅ‚em pod "!trawka." na Kotoniu zawdziÄ™czam również  starszej miejscowej  kobiecie,   która posÅ‚aÅ‚a swego  syna, aby mnie z krzaków przeniósÅ‚ do   "ziemianki" w której   schronili  siÄ™,   ponieważ  dom i   caÅ‚e gospodarstwo  spalili  im Niemcy.

 

Relacja kolegi Ferd. Grabowskiego "Wrzosa"

 

Walka naszych oddziaÅ‚ów na Kotuniu i  w Zawadce byÅ‚a bardzo trudna i ciężka.   Już  we wczesnych godzinach przed  Å›witem,   Niemcy napadli  na oddziaÅ‚y "Å»elbetu".   My w tym czasie mogliÅ›my siÄ™ pozbierać i przygotować  do ataku.   Niemców byÅ‚a siÅ‚a wielokrotnie przewyższajÄ…ca nasze wojsko.   Jako  pierwsi  atakowali   żoÅ‚nierze  "SS Galizien" - byli   to  UkraiÅ„cy którym Hitler obiecaÅ‚ wolnÄ…  UkrainÄ™.  W nastÄ™pnej  linii   szÅ‚y oddziaÅ‚y SS,   Å»andarmeria okrÄ™gu krakowskiego i  Wermacht.

Ze wsi  wycofywaliÅ›my siÄ™ drogÄ… leÅ›nÄ…  szczytami  Kotonia i przylegÅ‚ych gór w kierunku póÅ‚nocno - zachodnim.  Las byÅ‚ rzadki, przeważaÅ‚y grube stare Å›wierki.   Podszycie lasu byÅ‚o  gÄ™ste,  maliny, ostrężyny i  inne drobne krzewy sprzyjaÅ‚y nam w zamaskowaniu.

Ja z   "KÅ‚osem"  Tadkiem Piotrowskim zajÄ™liÅ›my dobre  stanowisko  koÅ‚o   starego  Å›wierka, w pobliżu byÅ‚ nasz   d-ca chor. "Olsza".   OdlegÅ‚ość nasza do pierwszych oddziaÅ‚ów  "SS-Galitzien" byÅ‚a niewielka okoÅ‚o  100 może wiÄ™cej metrów.  Walka rozgorzaÅ‚a na caÅ‚ego,  liczebność Niemców byÅ‚a bardzo wielka,   jak również  ich uzbrojenie cięższe i  rozmaite.

Po  wstrzymaniu pierwszego ataku, nastÄ™powaÅ‚y nastÄ™pne coraz wiÄ™cej   agresywne.  My strzelaliÅ›my maÅ‚o  ale celnie,   trudno  powiedzieć ilu wrogów zostaÅ‚o zabitych czy rannych,   ale byÅ‚o tego  sporo.

W pewnej  chwili   "KÅ‚os" odezwaÅ‚  siÄ™   "jestem ranny".   Ja podaÅ‚em tÄ… wiadomość   "Olszy".   OdciÄ…gnÄ™liÅ›my Tadka o parÄ™ metrów w zaroÅ›la w kier. póÅ‚nocnym.  KÅ‚os  trzymaÅ‚ w lewej  rÄ™ce  swój   k.b.k.  prawie caÅ‚y zakrwawiony  a zamek byÅ‚ caÅ‚y zalany krwiÄ….   Nie mieliÅ›my opatrunków,   Olsza zerwaÅ‚ z Tadka koszulÄ™,   zrobiÅ‚ opatrunek,   ale wszystko przemakaÅ‚o krwiÄ…. KÅ‚os a wÅ‚aÅ›ciwie  jego rÄ™ka bardzo  krwawiÅ‚a.

W tej   sytuacji  wycofaliÅ›my siÄ™   jeszcze o parÄ™ metrów i  to uratowaÅ‚o naszÄ… trójkÄ™,   gdyż Niemcy zrobili   "hura" a my w gÄ™stwinie: widzieliÅ›my dokÅ‚adnie w odlegÅ‚oÅ›ci 3 m buty przelatujÄ…cych Niemców.

KÅ‚os na skutek upÅ‚ywu krwi  zemdlaÅ‚,   razem z  OlszÄ…  transportowaliÅ›my go dalej  na dóÅ‚ oddalajÄ…c  siÄ™  od pola walki.  Po  starym lesie napotkaliÅ›my maÅ‚y zagajnik mÅ‚odnik Å›wierkowy.  KÅ‚os po dużym wypÅ‚ywie krwi  i  zemdleniu usnÄ…Å‚, ale żyÅ‚.   Ja pozostaÅ‚em przy nim, a Olsza udaÅ‚  siÄ™ do pobliskie go  domu pod lasem.   ZawiadomiÅ‚ i  prosiÅ‚ gospodarza o pomoc, aby po uspokojeniu siÄ™  walki,   zaopiekowali   siÄ™  rannym kolegÄ…, o ile bÄ™dzie  jeszcze żyÅ‚.   My zaÅ› udaliÅ›my siÄ™ w kierunku zachodnim na  wieÅ› Harbutowice.

Po  drodze napotkaliÅ›my na naszych rozbitków czy niedobitków,  aż  wreszcie spotkaliÅ›my wiÄ™kszÄ… grupÄ™  partyzantów z   "Å»elbetu".

W jaki sposób znalazÅ‚em siÄ™ w ''ziemiance" czy też w piwnicy dobrych ludzi nie pamiÄ™tam, ocknÄ…Å‚em siÄ™ leżąc na posÅ‚aniu w ciasnym i wilgotnym pomieszczeniu.

CzuÅ‚em straszny tÄ™py "ból  sinej  i nabrzmiaÅ‚ej   rÄ™ki,   prosiÅ‚em o zwolnienie wÄ™zÅ‚a zaciÅ›niÄ™tego powyżej   rany przykrytej   zakrwawionymi   szmatami.   Starsza kobieta czuwajÄ…ca przy mnie powiedziaÅ‚a,  że syn poszedÅ‚ do Harbutowic po lekarza,   podaÅ‚a mi   jednoczeÅ›nie garnek z  kwaÅ›nym mlekiem i   serwatkÄ….  ByÅ‚ to  dla mnie zbawienny napój  który koiÅ‚  trawiÄ…cÄ… mnie  gorÄ…czkÄ™.

Dalej   już niewiele pamiÄ™tam,   czÄ™sto  traciÅ‚em przytomność na skutek ubytku krwi.  W trzecim dniu oprzytomniaÅ‚em z  przewiniÄ™tÄ… rÄ™kÄ… czystymi   szmatkami  i unieruchomionÄ… deseczkami.   OkazaÅ‚o  siÄ™, że opatrzyÅ‚ mnie  znachor z Harbutowic.

Mo i   opiekunowie z   "terenówki" rozeznali   gdzie aktualnie znajduje siÄ™ mój   oddziaÅ‚,   uznali   że wojsko niemieckie wycofaÅ‚o   siÄ™  z gór i mogÄ… mnie dowieść do   WÄ™glówki na   "melinÄ™"  oddziaÅ‚u   "DÄ™ba". Nie pamiÄ™tam ludzi,  ani   też  drogi przebytej  z  Kotonia do  WÄ™glówki, ocknÄ…Å‚em  siÄ™  w Å›ród kolegów szczęśliwy, że  jestem w Å›ród  swoich. Zaskoczeniem dla d-cy i  kolegów byÅ‚ mój  widok - zostaÅ‚em uznany za zaginionego, albo  wziÄ™tego  do niewoli  niemieckiej,   co  wynika z relacji   kol. Lucjana Borowca ps."Dedo".

 

Relacja Kol. Lucjana Borowca "Dedo".

 

Po  przebytej  drodze z   WÄ™glówki  do  Zawadki   spaliÅ›my zmÄ™czeni  w chaÅ‚upie obok szkoÅ‚y.   Wczesnym rankiem Niemcy zaatakowali   oddziaÅ‚y  "Å»elbetu"  od poÅ‚udniowej   strony wsi.   W tej   sytuacji   dowództwo nasze-go  zgrupowania poleciÅ‚o nam wycofać  siÄ™ na póÅ‚nocny-zachód w kierunku wsi Harbutowice.

W czasie przemarszu zostaliÅ›my zaatakowani  przez  wojsko  i   żandarmeriÄ™  niemieckÄ….   Swoich  stanowisk broniliÅ›my okoÅ‚o  dwóch godzin. W czasie walki  kol.   Tadeusz  Piotrowski   "KÅ‚os" zostaÅ‚ ciężko ranny w prawÄ… rÄ™kÄ™.  Niemcy spotÄ™gowali natarcie na nasze  stanowiska,  które byliÅ›my zmuszeni  opuÅ›cić.   Rannego  kol. Tadeusza pozostawiliÅ›my nie-przytomnego  w kosodrzewinie maskujÄ…c   jego  obecność liśćmi  i  gałęziami,   sami  zaÅ› przebiliÅ›my siÄ™ przez  pierÅ›cieÅ„ wroga i   dołączyliÅ›my do  macierzystego  oddziaÅ‚u  "DÄ…b".

Wieczorem tego  samego  dnia otrzymaÅ‚em rozkaz  wyruszenia z  kolegami "Krakowiakem" i  innymi  na miejsce stoczonych walk w celu odszukania kol. "KÅ‚osa".   Po dokÅ‚adnym przeszukaniu miejsca w którym pozostawiliÅ›my rannego, stwierdziliÅ›my, że kol. Tadeusz  Piotrowski   dostaÅ‚ siÄ™ w rÄ™ce niemieckie,   o  czym zameldowaliÅ›my d-cy por. Dalowi  ps."DÄ…b". Po  upÅ‚ywie 3  dni  d-ca  oddziaÅ‚u zÅ‚ożyÅ‚ meldunek swoim przeÅ‚ożonym, że szereg. T. Piotrowski  ps."KÅ‚os" zginÄ…Å‚  w walce z Niemcami  na górze KotoÅ„ we wsi   Zawadka.

WracajÄ…c   do  walki  którÄ…  stoczyliÅ›my,   to  wg.  mojego rozeznania, co  potwierdziÅ‚ p. Galowitz ówczesny d-ca n. oddziaÅ‚u,   z  którym rozmawiaÅ‚em w roku 1971   -  Niemcy byli  zdezorientowani  i nie spodziewali   siÄ™ w  tym miejscu i   o tej  porze naszego  oddziaÅ‚u.

Silna mgÅ‚a uniemożliwiÅ‚a im rozeznanie naszych siÅ‚.   Gdyby walka rozpoczęła siÄ™ o  godz.10,   to rozbili  by nas w pyÅ‚ i  prawdopodobnie nie zdążylibyÅ›my spalić  furmanki  z  dokumentacjÄ… i   sprzÄ™tem który konwojowaliÅ›my. Poza tym, walka naszego oddziaÅ‚u opóźniÅ‚a dotarcie Niemców do Zawadki, których celem byÅ‚o zaatakowanie od tyÅ‚u dowództwa K.O. i oddziaÅ‚ów "Å»elbetu".

W ogólnej strategii, walka naszego oddziaÅ‚u daÅ‚a możliwość wycofania siÄ™ z Zawadki Sztabu Komendy Obwodu i oddziaÅ‚ów zgrupowania "Å»elbet" oraz innych tam walczÄ…cych.

Widocznie stan mojego zdrowia byÅ‚ beznadziejny, bo jeszcze tego samego dnia przewieziono mnie do szpitala polowego w Kobielniku. Komendant szpitala dr. "Lech" oglÄ…dnÄ…Å‚ ranÄ™ i powiedziaÅ‚: "chÅ‚opie masz szczęście, jutro byÅ‚oby za późno" - jak siÄ™ okazaÅ‚o groziÅ‚a mi amputacja rÄ™ki na skutek postÄ™pujÄ…cej gangreny.

Szpital zlokalizowany byÅ‚ w trzech domach pod lasem u podnóży góry Wierzbanowskiej w miejscu trudnodostÄ™pnym dla wroga.

Na nasze szczęście obsÅ‚ugÄ™ szpitala zasiliÅ‚y dwie kwalifikowane pielÄ™gniarki, które miaÅ‚y za sobÄ… powstanie warszawskie. Jedna z nich o ile pamiÄ™tam miaÅ‚a ps. "Nel", daÅ‚a mi krew co byÅ‚o jedynym lekarstwem dla podratowania mojego zdrowia.

W tym okresie było nas okaleczonych około osiemnastu i właśnie tym Paniom zawdzięczam dezynfekcję odzieży, pościeli i odwszenie wszystkiego i wszystkich, co niewątpliwie miało związek z tym, że nie zapanował tyfus.

Pacjentami byli żoÅ‚nierze (partyzanci) z różnych oddziaÅ‚ów, przeważnie ranieni w walkach z okupantem. ByÅ‚y ciężkie i bardzo ciężkie przypadki (rany brzucha, piersi, gÅ‚owy, koÅ„czyn itp.).

W izbie w której leżaÅ‚em, byÅ‚o nas zdaje mi siÄ™ oÅ›miu, leżaÅ‚em obok ko-legi ps. "Ość" albo "Kość" byÅ‚ ciężko ranny w biodro, nie pamiÄ™tam już z jakiego oddziaÅ‚u siÄ™ wywodziÅ‚. W każdym razie pamiÄ™tam, że byÅ‚ dla mnie przyjazny i za Jego staraniem otrzymaÅ‚em krew.

ByÅ‚ najstarszym pacjentem szpitala i z Jego zdaniem wszyscy siÄ™ liczy-li. W ogóle obsÅ‚uga szpitala na czele z Komendantem dr. "Lechem" byÅ‚a dla nas serdeczna i robiÅ‚a wszystko aby doprowadzić nas do zdrowia. Trzy chaÅ‚upy przycupniÄ™te na skraju lasu mieÅ›ciÅ‚y okoÅ‚o osiemnastu chorych partyzantów. W jednej z nich byÅ‚a sala operacyjna (izba ze stoÅ‚em nakrytym przeÅ›cieradÅ‚ami) wyposażona w leki (dzisiejsze apteczki  domowe)  i  podstawowe narzÄ™dzia chirurgiczne.

Mimo  tak skromnego wyposażenia panowaÅ‚ Å‚ad i  porzÄ…dek,   co byÅ‚o zasÅ‚ugÄ… paÅ„ z powstania warszawskiego,  które peÅ‚niÅ‚y funkcjÄ™ pielÄ™gniarek.

CechowaÅ‚a  je kultura osobista, co  byÅ‚o  widoczne  w ich zachowaniu i  wykonywaniu swoich obowiÄ…zków.

Boże Narodzenie przeleżaÅ‚em w gorÄ…czce i niewiele pamiÄ™tam tamtych Å›wiÄ…t.  W Nowy 1945  Rok otrzymaÅ‚em wiadomość, że przyjechaÅ‚a po mnie matka.  WiadomoÅ›ciÄ… tÄ… byÅ‚em zaskoczony,   a szczególnie jak zobaczyÅ‚em spÅ‚akane  "matczysko"  jak tÅ‚umaczyÅ‚a Komendantowi   dr. "Lechowi", że trzy dni  mnie szuka.   ByÅ‚a już w Kornatce, w Górze Jana i   tu jest drugi  raz, wszyscy mówili,  że tu gdzieÅ› w Kobielniku jest partyzancki   szpital, jednak nikt nie wskazaÅ‚ domów w  których siÄ™ mieÅ›ci, nawet  sÄ…siedzi.

PiszÄ™ o  tym dlatego,  aby zwrócić uwagÄ™  jak daleko  posuniÄ™ta byÅ‚a konspiracja, a szczególnie w Å›ród miejscowej  ludnoÅ›ci.

Na proÅ›bÄ™ matki, zostaÅ‚em urlopowany do  dalszego  leczenia w Wieliczce.

Ostatni opatrunek wykonaÅ‚ mi  sam dr. "Lech", rana byÅ‚a dalej  groźna, wystajÄ…ce, kostki  usunÄ…Å‚, ranÄ™  zdezynfekowaÅ‚, rÄ™kÄ™  usztywniÅ‚ na temblaku i  zaleciÅ‚ operacyjne leczenie.

PielÄ™gniarki   sprowadziÅ‚y mnie  do  wsi, gdzie czekaÅ‚y na mnie  sanie i dwóch kolegów którzy mieli mnie ubezpieczać do  Wieliczki.

Przy pożegnaniu, matka podziÄ™kowaÅ‚a pielÄ™gniarkom za opiekÄ™  i  zaprosiÅ‚a je do Wieliczki.   Jak siÄ™  później  dowiedziaÅ‚em, odwiedziÅ‚y mojÄ… rodzinÄ™ na stacji  kolejowej  gdzie mieszkaliÅ›my, ale mnie  już nie zastaÅ‚y,  ponieważ  ukrywaÅ‚em siÄ™  przed NKWD.   One zeszÅ‚y z gór w kwietniu 1945 r.  i wracaÅ‚y do Warszawy.

 

W czasach powojennych nie miaÅ‚em okazji  spotkać  swoich wspóÅ‚towarzyszy ani   opiekunów ze szpitala polowego  w Kobielniku -   czego b. żaÅ‚ujÄ™ !

Koledzy którzy mnie ubezpieczali   (Staszek Siender i   Józek Hapek) wybrali  drogÄ™ przez  KornatkÄ™  do Drogini.   Odcinek ten przebyliÅ›my bez kÅ‚opotów,  byÅ‚y to drogi  maÅ‚o uczÄ™szczane i bezpieczne. Mostu w Drogini  pilnowali   żoÅ‚nierze niemieccy i  byliÅ›my zmuszeni prze prawić siÄ™ przez  częściowo zamarzniÄ™tÄ… RabÄ™.  Ale przy wydatniej pomocy moich kolegów, szczęśliwie przed póÅ‚nocÄ… dotarliÅ›my do  Wieliczki. ByÅ‚  to  ostatni   etap mojej   sÅ‚użby dla  Ojczyzny -  byÅ‚a ona  ciężka, pod-jÄ™ta  z  wÅ‚asnej  woli, uważam jednak, że  to  byÅ‚ mój  obowiÄ…zek -  byÅ‚em z niej   dumny i  zaszczycony, w tym czasie nie przypuszczaÅ‚em, że za dwa miesiÄ…ce spotka mnie, rozczarowanie.

Redakcja: Piotr Kaczor


2008 / 2017 © .:: AK GROT::. Wszystkie prawa zastrzeżone